edgier25

WordPress – Wiadomości

Archive for Lipiec 2013

„monitor polski”- Kaczyński został zabity przez Amerykanów….?

Posted by edgier25 w dniu 31 lipca 2013


Poniżej zamieszczam tłumaczenie google artykułu z rosyjskiego potalu topwar.ru z oryginalnym tekstem rosyjskim poniżej. Trudno uznać wartość poznawczą tego tekstu, skoro wiadomo, że jakaś część rosyjskich służb brała udział w przygotowaniu teatrzyku w Smoleńsku. Warto jednak wiedzieć jakie sposoby dezinformacyjne są wykorzystywane przez wszelkiego rodzaju służby. Zauważmy, że zarówno „Rosjanie”, ”Amerykanie” jak i „Polacy mówią o „katastrofie w Smoleńsku”, podczas gdy nie ma nawet żadnego dowodu na wylot delegacji z Okęcia, nie mówiąc o bzdurnej teorii „brzozy” czy braku zgodności szczątków rzekomego samolotu z oryginalnym prezydenckim Tupolewem. Zresztą inż. Krzysztof Cierpisz na stronie http://www.zamach.eu wykazał niemożliwość rozrzucenia szczątków na skutek katastrofy czy wybuchu w taki sposób, w jaki się to odbyło w Smoleńsku. Złożył też doniesienie do prokuratury o porwaniu polskiej delegacji z Okęcia, na które jak na razie nie ma żadnego odzewu. 
Ponieważ mój rosyjski nie jest zbyt dobry, to wykorzystałem tłumacz google – tłumaczenie starałem choć częściowo  się trochę poprawić by uczynić je bardziej zgrabnym.

Kaczyński został zabity przez samych Amerykanów

„Osobiście uważam ,że są to bez wątpienia zbyt mocne słowa i nie należy osądzać wszystkich amerykanów za to co się wydarzyło w Smoleńsku bo przecież jak znamy realia to 80% społeczeństwa amerykańskiego  nie wie ,że ziemia jest okrągła. Politycy w rządzie usa nie wiedzą , gdzie leży Polska , a nawet mylą ją z Porugalią .  Na tym blogu, a w całym internecie  już jest wiele zamieszczonych artykułów mówiących wprost – KTO za tym wszystkim stoi ?! (w oparciu o wiarodajne źródła) .   To ,że akurat większość tej chołoty tam postanowiła osiąść i kierować swoją ekspansję na świat dając tym samym przykrywkę sobie.  Dzisiaj mówimy to amerykanie….  mówimy też ,że napadli nas niemcy , a z drugiej strony rosjanie ?????  Zaś prawda jest zupełnie inna i każdy kto choć troszkę poszukał i poczytał na stronach internetowych prawdziwych danych dotyczących historii naszej i naszych sąsiadów wie z całą pewnością kto za tym wszystkim stoi”.  

Miejmy oczy szeroko otwarte i nie dajmy się wprowadzać w maliny bo ja mam już tego kurwa dość – robienia z ludzi idiotów i w naszym kraju antysemitów – w naszym kraju !!!! Ile jeszcze ludzie będą ślepi na własną głupotę???.

Rosyjskie służby bezpieczeństwa nie zorientowały się, jak naprawdę zginął prezydent Polski Lech Kaczyński. Katastrofa w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 Tu-154M z polską delegacją rządową była spowodowana złośliwym przekierować system nawigacji satelitarnej produkcji USA na pokładzie samolotu. GPS dał fałszywe współrzędne geograficzne i niewiarygodne dane o odległości do miejsca lądowania. Ze względu na to pilot w złych warunkach pogodowych, nie miał czasu, aby zareagować i wyciągnąć samolot z nurkowania.

W badaniach specjalistów od wypadków najbardziej dziwi dlaczego pilot samolotu doprowadził do ścieżki schodzenia. Po liner dla załogi nagle 500 metrów od pasa startowego i pięć metrów nad ziemią, a nie 60! Zdaniem ekspertów, Amerykanie zmienili lokalnie, „poziom gruntu” w systemie GPS prezydenckiego samolotu.  Nikt inny niż amerykański wywiad, nie był w stanie przedstawić lokalną siatkę współrzędnych przesunięcia GPS.

Ta funkcja jest przeznaczona do stosowania podczas prowadzenia działań wojennych. Na przykład, podczas odbicia gruzińskiego ataku na Osetię Południową w 2008 roku rosyjscy strzelcy stanęli w obliczu problemu zmiany w cywilnych sygnału GPS. Amerykanie przenieśli się do dzielnicy koordynować pól 300 metrów, celowo zniekształcając cywilne kanały. W wyniku pożaru rosyjscy obserwatorzy nie mogli liczyć na cywilne urządzenia GPS. Założenia zostały potwierdzone, gdy schwytano gruzińskiego „Hummera” z dyskami twardymi z kopią zapasową oprogramowania do zarządzania GPS na pokładzie.

Kaczyński był wiernym sojusznikiem Białym Domu we wszystkim, co dotyczyło współpracy wojskowej z Rosją. Ale dał 18 razy weta na nowe prawa zatwierdzone przez Sejm i rząd, zawetował propozycję liberalizacji gospodarki Polski.

Żarliwy nacjonalista Kaczyński blokował wykup przez zagraniczne przedsiębiorstwa inwestycje, banki i przedsiębiorstwa w Polsce by zablokować wypływ kapitału z kraju. Szczytem jego ekonomicznego konfliktu z Waszyngtonem było veto w stosunku do liberalnych reform emerytalnych. Według jej setki milionów dolarów zostały wydane na zakup amerykańskich obligacji skarbowych i umieszczone w składzie w bankach amerykańskich. I w końcu udał się do Polski osób starszych.

Przywódcy pindosskie kary klasyczna wersja takich krajów – chwilowy upadek ich gospodarki. Ale w jaki sposób możemy obniżyć gospodarki „Głównym kraju kordon sanitarny”? Kaczyński był upartym zwolennikiem suwerennej polskiej gospodarki. I to go kosztowało życie.
W katastrofie pod Smoleńskiem Yankees mieli upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: wyeliminować ze swojej upartej drodze Lecha i wsadzić klin w stosunkach rosyjsko-polskich.

Przy okazji

Niedługo potem, amerykańskie agencje wywiadowcze zabiły byłego polskiego wicepremiera Andreja Leppera. Zmarły był przywódcą partii „Samoobrona”, jedynej pro-rosyjskiej partii w polskim parlamencie. Podobnie jak Kaczyński, starał się chronić niezależność ekonomiczną Polski. Lepper był zagorzałym zwolennikiem prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki.

===============================

Качиньского убили сами американцы

Российские спецслужбы выяснили, как на самом деле был убит президент Польши Лех Качиньский. Крушение под Смоленском 10 апреля 2010 года самолёта Ту-154М с польской правительственной делегацией произошло из-за злонамеренного переориентирования спутниковой навигационной системы американского производства, установленной на борту авиалайнера. GPS выдал ложные географические координаты и неправдоподобные данные о расстоянии до места посадки. Из-за чего пилот при плохих погодных условиях не успел среагировать и вытянуть самолет из пике.
При осмотре места аварии специалистов больше всего удивило, почему пилот увел самолет с линии глиссады. Ведь лайнер неожиданно для экипажа оказался в 500 метрах от взлетно-посадочной полосы и в пяти метрах от земли вместо 60! По мнению экспертов, американцы локально изменили «уровень земли» в системе GPS президентского самолета.
Никто, кроме спецслужб США, не в силах производить локальные смещения сетки координат GPS.

Эта возможность задумана для использования во время ведения военных действий. Например, во время отражения нападения Грузии на Южную Осетию в 2008 году российские артиллеристы столкнулись с проблемой сдвига в гражданском сигнале GPS. Американцы сдвинули в этой зоне координатное поле на 300 метров, намеренно исказив гражданский канал. В результате российские корректировщики огня не могли пользоваться гражданскими устройствами GPS. Предположения подтвердились, когда у грузинской стороны были захвачены штабные «хаммеры» с жесткими дисками с резервным ПО для управления GPS на борту.
Качиньский был верным союзником Белого дома во всем, что касалось военного сотрудничества против России. Но при этом он 18 раз накладывал президентское вето на законы сейма и предложения правительства по либерализации экономики Польши.

Ярый националист Качиньский блокировал иностранный капитал от скупки предприятий и банков Польши, а бизнесу препятствовал вывозить капиталы из страны. Вершиной же его экономического конфликта с Вашингтоном стало вето на пенсионную реформу либералов. По ней сотни миллионов долларов должны были быть истрачены на покупку гособлигаций США и отправлены на хранение в американские банки. А достались в итоге польским старикам.

Классический пиндосский вариант наказания лидеров таких стран – временное обрушение их экономики. Но как можно обрушить экономику «главной страны санитарного кордона»? Качиньский был упертым сторонником суверенной экономики Польши. И за это поплатился жизнью.
Катастрофой под Смоленском янки намеревались прикончить двух зайцев: устранить со своего пути твердолобого Леха и вбить еще один клин в российско-польские отношения.

Кстати

На днях американскими спецслужбами был убит бывший польский вице-премьер Андрей Леппер. Покойный возглавлял партию «Самооборона», единственную пророссийскую партию в польском парламенте. Так же, как и Качиньский, он делал все для защиты экономической независимости Польши. Леппер был ярым сторонником белорусского президента Александра Лукашенко.

http://www.monitor-polski.pl/topwar-kaczynski-zostal-zabity-przez-amerykanow/#more-6773

Ludzie komentują

Artur

Jedyna logiczna , jeśli NORAD nie chce udostępnić parametrów lotu i rozmów na pokładzie to znaczy że nic takiego nie posiada bo cała operacja była ściśle tajna . Obniżanie ścieżki schodzenia samolotu mogliśmy już oglądać wcześniej w filmie ” Szklana pułapka ” , chyba wszyscy wiedzą jak się to skończyło .Jednak nakręcone filmy dokumentalne ” Katastrofy w przestworzach ” z miejsc katastrof podobnego typu samolotów nie dają odpowiedzi w kwestii tak zmasakrowanych zwłok , nigdy nie występowało takie rozczłonkowanie ludzi gdyż są przypięci pasami przed lądowaniem i część z nich jest poza samolotem razem z wyrwanym fotelem zwłaszcza przy tak małej prędkości przy lądowaniu .Ostatni wypadek w USA gdy z samolotu została wyrzucona dziewczyna która zginęła pod kołami wozu strażackiego ,to tylko jeden najbliższy przykład w całej masie .

Irol

Do tego , że się tak wyrażę, hipoteza z samego źródła szopki smoleńskiej.

Rosjanie nie mieli żadnego interesu w zabijaniu Szefa NBP p. Skrzypka.
Natomiast taki interes mieli banksterzy z City, czy dystryktu Kolumbia.
Przypomnę, p. Skrzypek dbając o interes RP nie zgodził się na zaciąganie długów w najbardziej niebezpiecznym banku banksterskim na świecie zwanym: Międzynarodowym Funduszem Walutowym (ang. International Monetary Fund, IMF). Jedynym takim, powołanym celem zniszczenia jakiejkolwiek niezależności krajów od banksterów.

Monitor polski

To zauważyła własnie Jane Burgermeister, która sięobecnie ukrywa przed szwadronami śmierci Mossadu…
http://www.youtube.com/watch?v=ucZH-ZkwzWM

Marcin

od poczatku twierdzielm ze to w cale nie rosjanie sprzatneli kaczynskiego, pisalem o tym nawet na tym forum

rosjanie tylko ukrywaja fakt, ze ktos inny na ich terenie to zrobil bo
a) to jest kompromitacja, potwarz dla rosji ze ktos tak smialo sobie poczynia na ich terenie
b) chca miec wiecej czasu na konfrontacje ze sprawcami, stad takie pogorszenie stosunkow usa rosja
c) chca miec asa w rekawie ktory wyciagna moze w innym dogodnym terminie

za moja teoria przemawia jeszcze fakt ze usa nabralo wody w usta, gdyby to byla rosja to w obliczu tak poteznego konfliktu usa/rosja ktory przynajminej medialnie ostatnio daje sie zauwazyc
usa puscilo by troche wrzutek wskzujacych chocby posrednio na wine rosji, nic takiego sie nie dzieje, a przeciez to oslabilo by putina

zastanawia tez kompletna cisza uni europejskiej i krajow nato
mysle ze to byl pewien spisek w ktory zaangazowany byly rozne kraje, i jest to obecnie tajemnica poliszynela natowskich sluzb specjalych i mosadu

posredni dowod na to to kompletna ignorancja przywodcow nato, zachodu jesli chodzi o pogrzeb jak i pomoc w sledztwie

nikt nic nie pomoze bo jest im na reke mnozace sie watpliwosci i podejrzenia wobec rosji bo to odwraca od nich uwagę.

Posted in "Historie Niesamowite Ale Prawdziwe, CIEKAWOSTKI, Każdy ch... na swój strój, POLITYKA, RZĄD NIE CHCE MIEĆ PRZECIWNIKÓW W RZĄDZENIU, SEKTY, SYJONIŚCI -SZEMRANA KLIKA, Uncategorized, WAŻNE | Leave a Comment »

yersinia pestis – Mają zarazki czarnej śmierci?

Posted by edgier25 w dniu 30 lipca 2013


„Czarna śmierć” zabiła w Europie 100 milionów ludzi. Po ponad 650 latach od tej zarazy naukowcy odtworzyli kod genetyczny zarazków, które ją wywołały. Po co to zrobili? Przecież była to największa epidemia w historii ludzkości!

Naukowcy wyodrębnili fragmenty DNA wyjątkowo zabójczej bakterii dżumy.

Materiał do badań wzięli z zębów ofiar „czarnej śmierci”.  Ich ciała znaleziono w Londynie. Naukowcy mówią, że odkryty przez nich „patogen” jest protoplastą wszystkich współczesnych epidemii. Swoje badania opublikowali w czasopiśmie Nature. Badacze sugerują w nich, że wybuch zarazy w XIV wieku był pierwszą zupełnie odmienną pandemią dżumy w historii ludzkości.

Bakteria yersinia pestis w latach 1347-53 wywołała gigantyczną zarazę. Chorobę przenosiły pchły żyjące na szczurach. Epidemia zabiła od 50 do 100 milionów ludzi. To 1/3 wszystkich mieszkańców średniowiecznej Europy.

Badacze wierzą, że dzięki poznaniu mechanizmów zakażenia, w przyszłości będą mogli zapobiegać takim chorobom jak gorączka krwotoczna. Sceptycy i pesymiści obawiają się jednak, że podobne badania mogą doprowadzić do uwolnienia odtworzonych zarazków i ponownego wybuchu epidemii. Niektórzy pytają wprost – czy naukowcy rzeczywiście prowadza swoje badania dla dobra ludzkości, czy może po to, by wyprodukować super skuteczną broń biologiczną?

Czarna śmierć (łac. mors nigra) swoją nazwę wzięła od rozległych zmian martwiczo-zgorzelinowych na skórze ofiar, przyjmujących ciemną barwę.

 Symbolem tej epidemii był charakterystyczny ubiór lekarzy, którzy zakładali specjalną maskę w kształcie ptasiego dzioba. Do maski wlewali wonne oleje, które  chroniły ich przed fetorem rozkładających się zwłok. Nie chroniły ich jednak przed zarazkami roznoszonymi przez pchły żyjące na szczurach. Zapowiedzią wybuchu epidemii były masowe zgony szczurów żyjących w miastach. Umierały one szybciej od ludzi, bo okres wylęgania choroby w ich organizmach był krótszy niż u człowieka. Co ciekawe, „czarna śmierć” oszczędziła jeden kraj. Jaki?   Polskę.

Profesor Johannes Krause z Uniwersytetu w Tybindze w Niemczech był członkiem zespołu, który badał zwłoki z Londynu. Według niego, wszystkie obecne szczepy groźnych bakterii krążące po świecie są bezpośrednio związane ze średniowieczną bakterią, która wywołała „czarną śmierć”.

– Okazuje się, że starożytny szczep yersinia pestis jest przodkiem wszystkich współczesnych groźnych epidemii, które mogą zagrażać ludziom – powiedział. – To babcia wszystkich plag to w dzisiejszych czasach.

Wcześniej naukowcy sądzili, że „czarna śmierci” była kolejną epidemią dżumy znanej od czasów starożytnych, m.in. w Grecji i Rzymie. Teraz uważają, że plagi te nie były spowodowane przez ten sam czynnik, który zaatakował ludzi w czasie średniowiecznej epidemii.

Posted in "Historie Niesamowite Ale Prawdziwe, CIEKAWOSTKI, MEDYCYNA - LECZENIE - NFZ, POLITYKA, RZĄD NIE CHCE MIEĆ PRZECIWNIKÓW W RZĄDZENIU, SEKTY, SYJONIŚCI -SZEMRANA KLIKA, WAŻNE | Otagowane: , , , | Leave a Comment »

Rosja i Chiny zagrażają światu – bzdura !

Posted by edgier25 w dniu 30 lipca 2013


Jeżeli można coś dodać odnośnie zagrożeń w stosunku do świata to właśnie nie Chiny i nie Rosja(Rosja to naród , Rosja to ludzie tacy sami jak my)   dzierżą przewodnie miejsce na arenie lecz już wspomniana w poprzednim artykule – BILDERBERG CHOŁOTA i im podobni.  Co do wspomnianych wyżej krajów można powiedzieć ,że są to enklawy światowe, które nie dają się podporządkować i przede wszystkim zawładnąć swoimi dobrami narodowymi co może wkurwiać na potęgę globalistów.  Dlatego też kraje te są piętnowane na każdym kroku i wytyka im się różnego rodzaju nieprawidłowości z brakiem poszanowania człowieka włącznie.  Wystarczy przeczytać parę news-ów ,żeby wiedzieć KTO ? JEST KTO?

PO PROSTU TRWA WOJNA OD POKOLEŃ POMIĘDZY CHAZARAMI I CHASYDAMI O WPŁYWY NAD ŚWIATEM !

TO NIE JEST NASZA WOJNA !!!

Już wielokrotnie zostaliśmy wciągnięci w zawieruchę wojenną i to kto inny manipulował narodami o uosobieniu pokojowym.

edgier25

 

Dzisiejszy świat jest daleki od wyobrażeń politologów, którzy po upadku komunizmu wieszczyli globalne zwycięstwo liberalizmu. Marzenia liberałów nie spełniły się. Globalizacja nie doprowadziła do ogólnej demokratyzacji. Dwa spośród trzech najważniejszych dziś wielkich mocarstw – Rosja i Chiny – są państwami autokratycznymi, które ani myślą wprowadzać u siebie demokracji. Co się stanie, jeśli jedyne demokratyczne supermocarstwo, czyli Ameryka, osłabnie na tyle, że straci decydujący wpływ na sprawy świata? Jak wyglądałby wielobiegunowy świat „poamerykański”? O tym rozmawiamy dziś z Robertem Kaganem, jednym z najważniejszych współczesnych znawców spraw międzynarodowych. Jego opinia jest nader jasna. Świat uwolniony spod dominacji Ameryki byłby szalenie niebezpiecznym miejscem. Najważniejszymi aktorami stałyby się w nim dwa autokratyczne reżimy – chiński i rosyjski. Naiwnie łudzą się ci, którzy sądzą, że Europa mogłaby stworzyć dla nich jakąś przeciwwagę. Unia Europejska sama osłabiła w ostatnich latach swoją pozycję. Dziś zarówno Chińczycy, jak i Rosjanie wyrażają się o niej z pewną pogardą. Na szczęście zdaniem Kagana scenariusz upadku Ameryki jest mało prawdopodobny. Nie sprawdziły się przewidywania pesymistów. Porażka w Iraku nie doprowadziła do istotnego osłabienia amerykańskiej potęgi. Dawni sojusznicy – nawet w tak zapalnych regionach jak Bliski Wschód – nie odwrócili się od niej. Jej sytuacja wedle Kagana jest znacznie lepsza niż w czasach zimnej wojny, gdy była nadzieją całego wolnego świata. A póki Stany Zjednoczone zachowują pozycję jedynego rzeczywistego hegemona, póty światowy ład pozostanie w miarę stabilny i bezpieczny.

p

Chazarska dzicz – dobrze powiedziane . Ta sama chazarska dzicz dopuściła się zbrodni na naszych rodakach w Katyniu itd.

Maciej Nowicki: Jaki jest najistotniejszy konflikt ideologiczny w dzisiejszym świecie? W swoich ostatnich tekstach podkreśla pan nieustannie, że jesteśmy świadkami wielkiej wojny liberalnej demokracji z autokracjami. I w każdej chwili szala może się przechylić na jedną lub na drugą stronę…
Robert Kagan*: Po pierwsze, mamy dziś do czynienia z powrotem wielkich mocarstw i ich współzawodnictwem. Są to oczywiście Stany Zjednoczone oraz Chiny i Rosja. Ale także nowe potęgi – Japonia czy Indie. Między tymi wielkimi potęgami nie ma prawie żadnego porozumienia w sprawie politycznych zasad, nie ma żadnej wspólnoty moralnych wartości. Są za to podejrzenia, narastająca wrogość oraz poczucie, że ewentualne porozumienie budowane będzie na wątłych przesłankach i rozpadnie się przy pierwszym poważnym sprawdzianie. W tym sensie sytuacja jest dokładnie odwrotna niż pod koniec zimnej wojny. Po drugie, te podziały są najwyraźniejsze tam, gdzie na współzawodnictwo narodowych ambicji nakładają się podziały ideologiczne. Dwie z wielkich światowych potęg – Rosja i Chiny – to jednocześnie dwa najważniejsze reżimy autokratyczne na świecie. Kraje te całkowicie zaprzeczają podstawowemu paradygmatowi liberalizmu, zgodnie z którym im kraj jest bogatszy, tym bardziej staje się demokratyczny. Dzieje się raczej odwrotnie – im te kraje są bogatsze, tym mniej jest w nich wolności…

I to jest największa pomyłka nauk politycznych po roku 1989 – teoria modernizacji zakładająca triumf demokracji okazała się niewiele warta…
Zawsze miałem kłopot z traktowaniem nauk politycznych poważnie. A dziś mam jeszcze większy, gdy widzę, że współczesne autokracje używają bogactwa przede wszystkim do tego, by utrwalić swoją władzę. To właśnie dzieje się w Chinach. Tak samo jest w Rosji. Autokraci zawierają pewien układ z ludem. Mówią: „Możecie mieć wzrost poziomu życia, możecie dostawać coraz więcej. Trzymajcie się tylko z dala od polityki! Bo jeśli wetkniecie nosy w politykę, my te nosy po prostu złamiemy”. Zarówno w Chinach, jak i w Rosji większość akceptuje taki układ. W Chinach, bo tam nigdy nie było demokracji. A w Rosji – bo lata 90. są postrzegane jako okres chaosu, a Jelcyn jako skrajny nieudacznik. Tymczasem dziś wraz ze wzrostem cen ropy i gazu jest znacznie więcej pieniędzy. A Rosja ma znowu poczucie bycia wielką na scenie międzynarodowej. Odzyskuje utraconą godność, dumę… I to jest dla Rosjan moim zdaniem najważniejsze.

Czyli dla Rosjan urażona duma jest znacznie istotniejsza niż realne interesy? I dlatego tak trudno dogadać się z Moskwą? Ponieważ interesy można mniej czy bardziej precyzyjnie zdefiniować, a potem się targować. A gdy w grę wchodzi głównie urażona duma, nie zgadzamy się na ustępstwa, bo obawiamy się, że inni potraktują je jako dowód słabości…
Niektórzy twierdzą, że wszystko sprowadza się do interesów. Zapominają, że odzyskana duma całkowicie zmienia postrzeganie własnego interesu. Weźmy politykę zagraniczną. Rosja za Kozyriewa miała całkowicie inny zestaw interesów – najistotniejsza była integracja z Zachodem i liberalizacja ekonomiczna.

Dlatego kontrola dawnej strefy wpływów sowieckich nie była szczególnie istotna. Bo skoro Rosja i tak miała stanowić część Zachodu…

Właśnie. Putin całkowicie to zmienił i wrócił do bardziej tradycyjnego rozumienia rosyjskich interesów. Zaczął znowu rozumować kategoriami takimi jak strefa wpływów czy potęga dominująca dyktująca warunki w pewnym regionie. Rosja była dominującą potęgą w przeszłości i ma się nią stać także teraz. To jest przecież powód, dla którego Putin jest tak niezadowolony z niepodległości Gruzji czy Ukrainy. Podobnie nie podoba mu się przynależność krajów bałtyckich do NATO. Zresztą w odniesieniu do wszystkich krajów, które należały niegdyś do sfery sowieckiej, a dziś należą do NATO, Putin chce mieć możliwość zablokowania strategicznych decyzji. Taki jest np. jedyny sens sporu wokół tarczy antyrakietowej. Rosja przecież nie boi się, że to mało znaczące przedsięwzięcie w Polsce i Czechach zagrozi potencjałowi nuklearnemu Moskwy, ograniczy znacząco rosyjską siłę uderzeniową. O nic takiego tutaj nie chodzi. Zresztą Putin powiedział Zachodowi bardzo wyraźnie: „Zbudujcie sobie tę tarczę we Francji albo we Włoszech, wybudujcie ją sobie, gdzie tylko chcecie, ale nie umieszczajcie jej w Polsce ani w Czechach”.

Gdy niedawno „Time” przyznał Putinowi tytuł człowieka roku, Henry Kissinger wyjaśniał, że w Rosji wcale nie jest tak źle, to nie jest żadna dyktatura, odbywają się nawet wybory…

Często dziś słyszymy: „Nie jest już tak, jak za czasów sowieckich, jest znacznie lepiej”. Tylko że totalitaryzm wcale nie powinien stanowić głównego punktu odniesienia. Wydaje mi się, że czasy zimnej wojny przesłoniły nam fakt, iż najistotniejszy konflikt ideologiczny nowoczesności to wcale nie walka kapitalizmu z komunizmem, lecz walka autokracji z liberalizmem. To była kwestia, która skłóciła Stany Zjednoczone i znaczną część Europy pod koniec XVIII wieku. A w XIX i XX wieku był to podstawowy konflikt w samej Europie. Wielu ludzi uważa, że przywódcy rosyjscy czy chińscy w nic nie wierzą, że nie reprezentują żadnej ideologii. To nieprawda – oni po prostu wyznają pogląd, że autokracja jest dla ich krajów lepsza od demokracji, ponieważ gwarantuje stabilizację i warunki umożliwiające tworzenie bogactwa. Monarchie europejskie w XVIII czy XIX wieku podobnie gardziły demokracją jako ustrojem, w którym rządy sprawuje pozbawiona wszelkich zasad hołota zaślepiona żądzą pieniądza.

Dziś Chińczycy mówią, że demokracja „nie jest skuteczna”. Są przekonani, że omijając demokratyczne procedury, szybciej osiągną swe cele.

Na dodatek boją się, że rezultatem demokratycznych zmian będzie rozpad Chin. W wypadku Rosji co najmniej od 200 lat słyszymy argument, że demokracja osłabia ten kraj. Putinowska teoria tzw. suwerennej demokracji, która z prawdziwą demokracją nie ma nic wspólnego, nadaje temu argumentowi pewną ideologiczną spójność: Rosja musi być silna na swoim terenie, aby dzięki temu mogła być silna za granicą. Rosja musi być silna za granicą, aby dzięki temu bronić się przed interwencjami liberałów na jej własnym terenie. Kiedy słyszymy, jak Putin mówi, że nie pozwoli na żadną pomarańczową rewolucję w Rosji, że nie zgodzi się, by szakale wspierane przez Zachód mieszały się w wewnętrzne sprawy jego kraju, mamy ochotę pękać ze śmiechu. Tak naprawdę zaś powinniśmy go brać wyłącznie na serio.

W jakim stopniu te dwie wielkie potęgi autorytarne naśladują się nawzajem? W latach 80. Chińczycy wysyłali swoich obserwatorów do Polski – przyglądali się ruchom dysydenckim, aby zapobiec narodzinom silnej opozycji we własnym kraju. Przyglądali się też uważnie Rosji z powodu Gorbaczowa – i dlatego nie zgodzili się na reformy ideologiczne w stylu pieriestrojki. Dziś to Rosjanie próbują nauczyć się czegoś od Chińczyków…
To prawda, mam wrażenie, że Putinowi bardzo podoba się chiński model…

I stąd pomysł na partię Jedna Rosja?
Tak. Chińczycy mają do dyspozycji niezwykle zdyscyplinowaną partię. To właśnie dzięki temu tak dobrze sobie radzą z sytuacjami kryzysowymi. Tymczasem w Rosji istnieje problem sukcesji, który wszystko zdominował. Nie jestem przekonany, czy Putin poradzi sobie z nim aż tak łatwo. Ponieważ będzie mu bardzo trudno cofnąć się do miejsca, w którym są Chińczycy. On dopiero dokonuje rekonstrukcji monopartii, a Pekin już ją ma.

Czy te dzisiejsze autokracje różnią się czymkolwiek od autokracji w dawnym stylu? Czy wniosły jakieś zasadnicze ideologiczne poprawki do dawnego modelu?
Podstawowa różnica polega na tym, że te staroświeckie autokracje funkcjonują w otoczeniu nowoczesnej gospodarki. Po zakończeniu zimnej wojny stworzono model, który można nazwać paradygmatem globalizacyjnym. Z grubsza sprowadza się on do założenia, że jeśli państwo ma sobie dobrze radzić w zglobalizowanej gospodarce, musi przystać na penetrację swego terenu przez organizmy międzynarodowe, takie jak np. Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Musi grać zgodnie z pewnymi regułami. Tymczasem dzisiejsze autokracje tego nie robią. Zastanawiają się, w jaki sposób czerpać zyski ze zglobalizowanej gospodarki – i robią to skutecznie. A jednocześnie nie pozwalają na to, by globalna ekonomiaprzeniknęła na ich teren i podważyła ich panowanie w jakikolwiek sposób. Doskonale widać to choćby w relacjach Rosji z Europą. Rosja może sobie inwestować w Europie, kiedy tylko zechce. Natomiast Europa nie ma prawa inwestowania w Rosji.

Zimna wojna przyzwyczaiła nas do konfliktów o wyrazistym charakterze ideologicznym – wolny demokratyczny świat kontra komunizm. Czy istnieje ryzyko, że powstanie coś w rodzaju ligi autokracji? Czy te kraje są zdolne wyartykułować wspólne interesy?
Po roku 1989 obwieszczono nam, że świat wszedł w całkowicie nową erę: liberalne demokracje odniosły triumf jako pewna idea, kapitalizm rynkowy zatriumfował jako system gospodarczy. Przeoczyliśmy jednak fakt, że ten triumf wynikał z tego, iż największe potęgi były liberalnymi, wolnorynkowymi demokracjami. Co się wydarzy, jeśli największe potęgi będą autokracjami? W latach 20. czy 30. faszyzm triumfował. Dlaczego? Ponieważ obserwując Niemcy i Hiszpanię, mówiono: „Zróbmy to samo!”. To w ten sposób faszyzm podbił Europę i Amerykę Łacińską. Kiedy Związek Sowiecki był silny, powszechnie uważano, że komunizm jest czymś, co należy naśladować. A potem komunizm upadł – i nikt już nie marzy o rewolucjach. To działa w ten sposób. Triumf systemu politycznego jest w ogromnym stopniu także efektem jego dominacji w tym czy innym regionie świata. Nie wygrywa się tylko dlatego, że jest się najlepszym. A wracając do pańskiego pytania – w pewnych przypadkach mamy do czynienia z bardzo bliską współpracą. Oczywiście nie w odniesieniu do wszystkiego. Np. interesy geopolityczne mogą być całkowicie rozbieżne – tak jest w przypadku Rosji i Chin…

Niedawno rozmawialiśmy z Garrim Kasparowem, który podkreślał, że strach przed chińską dominacją na Syberii – a w konsekwencji oderwaniem się jej od Rosji – staje się coraz bardziej powszechny.
Jednocześnie w bardzo wielu istotnych sprawach autokracje zgadzają się ze sobą. A to, w czym zgadzają się najbardziej, to pragnienie, by uczynić świat miejscem bezpiecznym dla wszystkich autokracji. Od końca zimnej wojny wspólnota liberalnych demokracji próbuje ukształtować świat na swe własne podobieństwo. A to ukształtowanie świata ma wielki wpływ na sprawy związane z suwerennością państw.

Innymi słowy liberalne demokracje twierdzą, że prawo międzynarodowe jest ważniejsze od suwerenności państw w przypadku rażącego naruszenia praw człowieka.
I nie ma nic zaskakującego w tym, że Chiny i Rosja są dziś czołowymi obrońcami porządku westfalskiego, ponieważ podkreśla on nienaruszalną suwerenność wszystkich państw. To, co w oczach liberalnego Zachodu jest interwencją humanitarną, politycy w Moskwie czy Pekinie zawsze postrzegają jako działanie nielegalne czy jako okupację. Rosja i Chiny nie chcą głosić autokratycznej ewangelii ani uruchomić na całym świecie autokratycznej rewolucji. Wychodzą jedynie z założenia, że im więcej autokracji, tym mniejsza izolacja Moskwy czy Pekinu na scenie międzynarodowej. Chiny i Rosja wspierają dyktatorów na Białorusi, w Uzbekistanie, Zimbabwe czy Birmie. Można te działania tłumaczyć jako rezultat wąsko rozumianych materialnych interesów – Chiny potrzebują ropy z Sudanu i Iranu, Rosja dostaje setki milionów dolarów za broń i reaktory jądrowe. Ale to nie wszystko. Jak niegdyś tłumaczył ambasador Chin przy NATO: „My zawsze mamy pewien problem z międzynarodowymi sankcjami”. Chiny i Rosja chciałyby pozbawić międzynarodową wspólnotę wszelkiej możliwości działania. Kiedy świat oznajmia: „Zróbmy coś z Birmą”, Chińczycy udają, że się tym nie przejmują, ale tak naprawdę zrobią wszystko, by zastopować wszelkie działania, ponieważ rząd w Birmie postępuje tak, jak jeszcze niedawno postępowali Chińczycy. Spójrzmy na Radę Bezpieczeństwa ONZ – podstawowy fakt jest taki, że gdy pojawia się kwestia międzynarodowej interwencji, po jednej stronie sporu mamy demokracje, a po drugiej autokracje. Przyszłość będzie obfitowała w podobne konflikty. Nie bądźmy zaskoczeni, jeśli w końcu powstanie coś w rodzaju nieformalnej ligi dyktatorów wspieranej przez Moskwę i Pekin. Powstaje pytanie: co zrobią Europa i Ameryka, aby temu wszystkiemu zapobiec?

Od dłuższego czasu słyszymy przepowiednię, że Chiny przestaną być jedynie regionalną potęgą i w niedalekiej przyszłości być może zrównają się z Ameryką. Jak na razie Stany Zjednoczone mają gigantyczną przewagę technologiczną, a chińska gospodarka jest całkowicie podporządkowana amerykańskiej. Chiński budżet wojskowy – choć rośnie w szybkim tempie – jest niewielki w porównaniu z amerykańskim. Tak więc to, by Chiny miały dogonić Amerykę, wydaje się mało prawdopodobne. Ale to jeszcze nie oznacza, że jest niemożliwe…
Jest coś jeszcze. Dominacja Ameryki w świecie nie jest w żadnym razie wypadkową miłości do mojego kraju. Wynika ona z podstawowej struktury systemu międzynarodowego. Problem każdego państwa, które usiłuje zrównoważyć amerykańską potęgę, nawet w swoim własnym regionie, polega na tym, że sąsiednie narody wpadają w popłoch i robią wszystko, by osłabić rodzącą się potęgę. Chiny są otoczone przez kraje, które bardziej boją się Chin niż USA. To dlatego Japonia i USA mają coraz bliższe stosunki wojskowe. To dlatego po raz pierwszy w historii Indie i USA zbliżyły się do siebie. Symbolem tych zmian były wspólne manewry sił morskich USA, Japonii, Australii, Indii oraz Singapuru we wrześniu 2007 roku w Zatoce Bengalskiej. Chiny postrzegały te manewry jako manifestację siły skierowaną przeciwko nim. I moim zdaniem wcale się nie myliły. Tak więc wbrew temu, co mówili politolodzy, na świecie wcale nie widzimy prób równoważenia amerykańskiej potęgi. Jak na razie widzimy próby równoważenia innych potęg.

Z europejskiej perspektywy na razie tego nie widać.
Konflikt między autokracjami i demokracjami jest coraz wyraźniejszy. Moja przepowiednia sprowadza się do tego, że im bardziej ten konflikt będzie się zaostrzał, tym bardziej Ameryka i Europa będą zbliżać się do siebie. Mimo to, że Amerykanie są z Marsa, a Europejczycy z Wenus, jak kiedyś napisałem… Będziemy obserwować wspólne próby równoważenia chińskich wpływów w Azji i rosyjskich w Europie.

W wypadku Japonii bliższa współpraca z USA wydaje się oczywista – Japonia naprawdę boi się Chin. Z Europą sprawa wygląda trochę inaczej. Jest rzeczą coraz bardziej oczywistą, że tym, co stanowiło o bardzo bliskich relacjach, był strach Europy przed Związkiem Sowieckim. Ameryka stanowiła ochronną zaporę przed niebezpieczeństwem. Dlatego była kochana, lubiana lub przynajmniej akceptowana. Gdy Związek Sowiecki się zawalił, spoiwo puściło. Ameryka stała się niepotrzebna.
Europa usiłuje przekształcić się w to, co Robert Cooper nazwał potęgą XXI wieku. Czyli uwolnić się od tradycyjnego pojmowania siły, tradycyjnego pojmowania geopolityki. Minimalizować znaczenie środków militarnych i opierać się przede wszystkim na prawie międzynarodowym. Europa chce być postnowoczesną jednostką polityczną XXI wieku. A jednocześnie – wbrew wszelkim oczekiwaniom – znalazła się obok XIX-wiecznej potęgi, jaką jest Rosja. I nie ma na razie żadnych predyspozycji, by sobie z tym poradzić. Nie mówię tylko o kwestiach militarnych – bo jest całkowicie jasne, że Europa nie ma tu żadnych szans. Ale nawet w kwestiach, w których miała być dobra, wcale nie jest dobra. Weźmy problem energetyczny. Rosja jest tutaj wielkim aktorem zdolnym do używania energii strategicznie, geopolitycznie i ekonomicznie. Europa nie ma żadnej możliwości, by odpowiedzieć w podobny sposób.

Europa zazwyczaj odpowiada: „To prawda, potrzebujemy rosyjskich paliw. Ale Rosja potrzebuje naszych pieniędzy. Tak więc nie ma żadnego niebezpieczeństwa”.
Znam tę odpowiedź od dawna. Tak naprawdę Europejczycy sami nie wierzą w to, co mówią. Gdy rozmawia pan z europejskimi oficjelami prywatnie, po godzinach, i mówi im pan, że powinni być bardziej stanowczy w relacjach z Rosją w Gruzji czy Kosowie, odpowiedź zawsze brzmi tak samo: „Ale my nic nie możemy zrobić. Potrzebujemy rosyjskiej ropy i gazu”. Prawda jest taka, że Europa jest absolutnie niezdolna do udzielenia jakiejkolwiek nauczki Rosji. Komisarz Unii Europejskiej ds. handlu Peter Mandelson powiedział to nawet publicznie: „Żaden kraj na świecie nie obnaża ekonomicznych słabości Europy w tym samym stopniu, co Rosja”. Krótko mówiąc, Unia wie, że ma problem. Ale jednocześnie nie wie, co z tym problemem zrobić. Dlatego za każdym razem, gdy Rosja naciska na Estonię czy Polskę i jeden z tych krajów pyta: „Europo, czy mnie obronisz?”, Europa odpowiada: „Przestańcie stwarzać problemy!”.

Polacy czy Estończycy bardzo często słyszą: „Musicie się uspokoić!”. Na czym w takim razie miałoby polegać budowanie przeciwwagi dla Rosji w Europie?
W pewnym wymiarze to już się dokonuje. Związki krajów Europy Środkowo-Wschodniej z Ameryką są podobne do tych, jakie ma z USA Japonia. Kiedy Rosja staje się groźna, kraje te nie spoglądają w stronę Francji, tylko w stronę USA.

Po pierwsze, jak wiadomo, Stany Zjednoczone są daleko. Po drugie, to nie Polska, tylko Niemcy są uprzywilejowanym partnerem Ameryki w Europie. I dobre stosunki Polski z Niemcami przesądzają w ogromnym stopniu o dobrych stosunkach Polski z Ameryką. A Niemcy wymagają, by Polska nie zadzierała z Moskwą…
Putin robi jedną rzecz bardzo dobrze – sprawia, że wszyscy stają się nerwowi. Chińczycy starają się być ostrożni i obojętne, co by robili, podkreślają: „Bądźcie spokojni, bądźcie spokojni. My nie chcemy żadnych kłopotów”. Natomiast Putin nic, tylko grozi i szantażuje. To się kiedyś obróci przeciwko niemu, także w Europie Zachodniej. Po drugie, Europa musi w końcu przetrawić ten wschodni problem. Jest więcej niż prawdopodobne, że w Brukseli nawet nie zauważono, iż wejście Polski i innych krajów do Unii Europejskiej spowoduje napięcia w relacjach z Rosją. Na dodatek UE chce we wszystkim widzieć przedmiot handlu i negocjacji. Czyli: dajemy Polsce subsydia, a w zamian Polska przestaje się martwić Rosją. Tylko że nie wszystko jest wymienialne. To nie działa – nie sposób po prostu przestać się przejmować niebezpiecznymi sąsiadami. Krótko mówiąc, Europa nie miała żadnej ochoty na problem wschodni. Jednocześnie nowe kraje członkowskie wciągną ją w końcu w coraz bardziej konfliktowe relacje z Moskwą. I wreszcie – nic nie wskazuje na razie na to, by USA miały się wycofać z Europy. Jednak Europejczycy muszą zakładać, że to się kiedyś zdarzy. Oznaczałoby to, że Rosja przyjmie jeszcze bardziej konfrontacyjną postawę wobec sąsiednich państw. Wyznawcy realizmu twierdzili, że upadek Związku Sowieckiego oznacza koniec możliwości konfrontacji między Rosją i Zachodem. Jednak historia przekonuje o czymś zupełnie innym – konflikty zbrojne w Europie z udziałem Rosji są możliwe także bez sowieckiego komunizmu.

Trwa nieustanna dyskusja o tym, jak powinna wyglądaćpolityka zagraniczna po Bushu. Wielu komentatorów, także amerykańskich, mówi: „Potrzebny jest nowy model ładu światowego. Taki, w którym Ameryka ustąpi nieco ze swoich ambicji, a świat zdominowany przez jedno supermocarstwo zmieni się w świat oparty na bardziej partnerskich relacjach”.
To złudzenie. Jestem przekonany, że świat wielobiegunowy będzie po prostu bardziej niebezpieczny od świata, w którym dominuje Ameryka. Dzisiejszemu porządkowi oczywiście daleko do doskonałości i nie ma żadnej gwarancji, że nie wybuchną konflikty pomiędzy wielkimi potęgami. Może dojść do wojny między Chinami a Tajwanem, która wciągnie zarówno USA, jak i Japonię. Może dojść do wojny między Rosją a Gruzją – co zmusi USA i Europę do decyzji: albo interweniujemy, albo ponosimy konsekwencje rosyjskiego zwycięstwa. Możliwy jest też konflikt między Indiami i Pakistanem czy też między Iranem a Izraelem. Cokolwiek Ameryka by zrobiła, nie można tym wojnom zaradzić. Jednak jeśli Ameryka osłabnie – lub wycofa się ze swoich pozycji strategicznych – te konflikty staną się jeszcze bardziej prawdopodobne. Ci, którzy uważają, że większa równość między państwami byłaby korzystniejsza od amerykańskiej dominacji, popełniają błąd w rozumowaniu. Są przekonani, że w świecie wielobiegunowym te elementy porządku międzynarodowego, które im się podobają, pozostałyby niezmienione. To bzdura. Dzisiejszy porządek nie opiera się na ideach, lecz na układzie sił. Czy świat, w którym Rosja, Chiny i Indie miałyby więcej do powiedzenia, byłby światem lepszym, kochanym przez liberałów? Szczerze w to wątpię.

Krótko mówiąc, nie stoimy przed wyborem między światem podobnym do Unii Europejskiej a światem zdominowanym przez Amerykę. Ład poamerykański byłby kształtowany w Pekinie i Moskwie…
Żyjemy w świecie, gdzie liczą się Waszyngton, Pekin i Moskwa. Europa sama się osłabiła i tym samym stała się znacznie mniej atrakcyjna. Obawiam się, że wszystkie wielkie potęgi mają dziś dla Europy pewien stopień pogardy. Nie sposób tego nie dostrzec, gdy Rosjanie czy Chińczycy mówią o Europie. Nawet Hindusi czują to samo. Europejczycy często podkreślają, że są zaniepokojeni wzrostem amerykańskiej potęgi. Ale przecież ich niepokój ma charakter czysto teoretyczny. Nikt się tutaj nie obawia, że Ameryka dokona inwazji na Europę. Prawdziwy powód, dla którego Europejczycy tak nie lubią Ameryki, sprowadza się do tego, że wszyscy wyobrażali sobie, że żyjemy w nowej erze, w epoce międzynarodowej harmonii. A jeżeli żyjemy w epoce harmonii, to kto sprawia kłopoty? Oczywiście Amerykanie. Tylko że my wcale nie żyjemy w epoce międzynarodowej harmonii, tylko w epoce tradycyjnego współzawodnictwa potęg. Ludzie są na razie wściekli na Busha, ale gdy Bush sobie pójdzie, pozostaną zarówno Putin, jak i Komunistyczna Partia Chin. Oraz Ahmadineżad. Będzie trwał dżihad. Czy Europejczycy będą nadal myśleć, że to Ameryka jest największym problemem? Bez żartów. Zresztą już dzisiaj relacje Europy z Ameryką są dobre. Sarkozy zastąpił Chiraca, aMerkel Schrödera. W Wielkiej Brytanii mamy Browna. To nie tu jest kłopot. Prawdziwe pytanie sprowadza się raczej do tego, czym jest Europa i jakie są jej możliwości działania. Często słyszę, że Unia potrzebuje 25 lat, by się odpowiednio rozwinąć. Wtedy pytam: „Czy wy naprawdę myślicie, że świat da wam 25 lat?”.

Europa nie jest już antyamerykańska, zmieniła swoją orientację. A jak zmieni się amerykańska polityka zagraniczna po odejściu Busha?

bilderberg
W Europie wszyscy zakładają, że zmieni się wszystko. To złudzenie. Tak naprawdę nie ma dziś w Ameryce zasadniczej niezgody między obozem Busha i anty-Busha. Nikt nie zadaje pytań w rodzaju: „A może w ogóle nie powinniśmy stosować siły?”. Ameryka wydaje dziś 500 mld euro na armię. I wszyscy zakładają, że to jest właściwa ilość pieniędzy. Czasem mówi się, że powinno się wydawać więcej na siły lądowe. Ale na Boga, co robią siły lądowe? Okupują inne kraje… W Europie sformułowanie „wojna z terroryzmem” jest na cenzurowanym. W Ameryce, jeśli jest się kandydatem na prezydenta, nie wolno go nie używać. Co więcej, trzeba podkreślać: „Będę twardszy od Busha w wojnie z terroryzmem!”. A jeśli jest się Barackiem Obamą, to można jeszcze dorzucić: „Wyślę amerykańskie wojska do Pakistanu”. Czy to jest pozycja liberalnej lewicy? Wolne żarty. To, że Bush odejdzie, sprawi, że wielu ludzi poczuje się lepiej i z dnia na dzień dojdzie do wniosku, iż Ameryka jest w porządku. Krótko mówiąc: po Bushu będziemy mieli nowego prezydenta. Wątpię natomiast, czy będziemy mieli nową politykę zagraniczną.

Zwycięstwo Demokratów, więcej niż prawdopodobne, naprawdę nic nie zmieni?
Pewne rzeczy się zmienią – np. prawdopodobnie rozpoczną się negocjacje z Iranem. Zresztą moim zdaniem Bush powinien je rozpocząć już teraz. Natomiast amerykańska polityka zagraniczna się nie zmieni. Ameryka od końca zimnej wojny wysyłała swoje wojska dobrych kilka razy, aby interweniowały za granicą. Bush senior interweniował w Panamie, Iraku i Somalii. Clinton w Bośni, Kosowie i na Haiti. Stany interweniowały częściej po zakończeniu zimnej wojny niż w jej trakcie. Moim zdaniem są dwie rzeczy, które stanowią o ciągłości amerykańskiej polityki – i jeżeli ta polityka ma ulec zmianie, przynajmniej jeden z tych elementów należałoby wyeliminować. Pierwszy to przekonanie, że Ameryka może używać siły w odniesieniu do innych narodów. Drugi to przekonanie, że Ameryka powinna odgrywać specjalną rolę w świecie. I żaden z kandydatów nie mówi, że nie będziemy używać siły ani że nie będziemy urządzać świata na nasze podobieństwo. To jest trwała postawa Ameryki przynajmniej od II wojny światowej. I co więcej, moim zdaniem Ameryka nie może stać się normalnym narodem – bo dążenie do zmiany ładu światowego jest niejako zakorzenione w naszym DNA. Ekspansjonizm, brutalność, skłonność do ingerowania w sprawy innych oraz dążenie do hegemonii to nie są wypaczenia amerykańskiego charakteru narodowego. To jego najistotniejsze cechy. Nie zawsze kierował nami altruizm, czasem szliśmy za daleko. Ale nie można powiedzieć, że za sukcesy odpowiada dobra Ameryka, a za porażki zła. Wszystko było dziełem tej samej Ameryki kierowanej ambicją i chęcią wykorzystywania swojej władzy.

Był pan postrzegany jako jeden z czołowych neokonserwatystów. Dziś doradza pan McCainowi. Jednocześnie nie szczędził pan bardzo ciepłych słów Obamie.
To jest to, o czym mówiłem – Obama podkreśla, że nie powinniśmy nikomu ustępować naszego przywództwa na świecie. Zachowuje się jak John Kennedy. Nie uważa, że mieszaliśmy się za bardzo w sprawy tego świata, uważa, że mieszaliśmy się za mało. Nie mówi, że powinniśmy unikać stosowania siły, mówi, że możemy ją stosować także wtedy, gdy zagrożone są nasze istotne interesy. Jest w pewnych sprawach naiwny – np. wierzy, że cały świat z wytęsknieniem oczekuje na amerykańskie przywództwo. A w innych sprawach zachowuje się niejasno – zwlekał np. z odpowiedzią, czy Ameryka powinna użyć siły w razie kolejnego ataku terrorystycznego. Ale generalnie to, co mówi, bardzo mi się podoba.

Amerykańska polityka zagraniczna się nie zmieni. Czy to oznacza, że Bush nie popełnił żadnej zasadniczej pomyłki? I dlatego nie należy nic zmieniać?
Bush popełnił wiele pomyłek. Gdybym miał podsumować jego prezydenturę, powiedziałbym, że historia sobie z niego zakpiła. Ironia sprowadza się do tego, że Bush na początku zapowiadał, iż nie chce odgrywać tak wielkiej roli w świecie jak administracja Clintona. Chce być bardziej skromny, trochę się wycofać. A potem nagle zdarzył się 11 września. I ludzie Busha nie mieli przygotowanego gruntu. Nie mieli dobrych relacji zagranicznych, nie rozumieli wrażliwości innych krajów. Zostali złapani w pułapkę własnych oczekiwań, założeń, które okazały się całkowicie błędne.

Czytając amerykańskich komentatorów, odnosi się często wrażenie, że Irak jest jedynym istotnym problemem na świecie, a cała reszta prawie nie istnieje. Czy to właśnie nie jest najgorszy spadek po Bushu – przekonanie, że polityka amerykańska powinna się ograniczać do odpowiedzi na 11 września? Tak jakby wszystkie inne zmiany, jakie nastąpiły w porządku świata, były nieistotne…
To jest rzeczywiście wielki błąd. Bush nie zrozumiał, że w kwestiach międzynarodowych koniec zimnej wojny był znacznie ważniejszy niż 11 września. Al-Kaida może spowodować ogromne straty, ale to nie jest siła, która zmieni oblicze świata. Świat będzie formowany przez współzawodnictwo wielkich potęg, a nie przez ludzi, którzy koczują w górach na pograniczu Pakistanu i Afganistanu. I marzą o przywróceniu bogobojnej przeszłości, która nigdy nie powróci. Konflikt między tradycjonalizmem a modernizacją stanowi jedynie tło międzynarodowej sceny. Oczywiście Amerykanie musieli coś zrobić, bo trzeba coś robić, gdy ktoś może odpalić bombę atomową w Nowym Jorku (Europejczycy są tu wielkimi hipokrytami, ponieważ oficjalnie głoszą, że terroryzm nie ma żadnego znaczenia, podczas gdy nieoficjalnie ich służby specjalne nie zajmują się niczym innym). Nie można stać z założonymi rękami, ale jednocześnie paradygmatem amerykańskiej polityki zagranicznej nie może być wojna z terrorem. Zresztą tego nikt na świecie nie rozumie.

Bush całkowicie zmienił swoją politykę, ponieważ zmieniły się okoliczności. A co się stanie, jeśli znowu się zmienią? Jeśli np. Ameryka poniesie ostateczną klęskę w Iraku, zostanie jeszcze bardziej upokorzona?
W niecałe sześć lat po klęsce w Wietnamie wybrano Reagana. Ponieważ obiecywał przywrócenie amerykańskiej siły militarnej i zaangażowanie w wyścig zbrojeń ze Związkiem Sowieckim. Krótko mówiąc, klęski w polityce zagranicznej nie muszą wcale prowadzić do utraty dominacji. Superpotęga może przegrać wojnę – w Wietnamie czy Iraku – ale nie przestanie być superpotęgą, jeśli znacząco nie zmieni się międzynarodowy układ sił. Już teraz widać, że wojna w Iraku nie przyniosła rezultatów oczekiwanych przez zwolenników tezy o upadku Ameryki. Nie widać żadnej znaczącej zmiany. Amerykańskie alianse w Azji nie zostały osłabione przez Irak – wręcz przeciwnie, są lepsze. W Europie wszystko wraca do normy. Nawet na Bliskim Wschodzie, gdzie sytuacja jest zdecydowanie najgorsza, kraje, które niegdyś wspierały Amerykę, nadal ją wspierają. Hamasowi ani Hezbollahowi nie udało się doprowadzić do rewolucji. Syria i Iran są dość odizolowane. Sytuacja jest znacznie lepsza niż w czasach zimnej wojny, gdy np. Egipt, kraj bardzo ważny, nagle zmienił stronę i i zaczął iść w jednym szeregu z Sowietami. I gdy panarabski nacjonalizm sprawił, że wiele krajów obróciło się przeciwko USA. Rok 1979 był pod tym względem katastrofalny – Iran, który stanowił podporę amerykańskiej pozycji strategicznej, nagle stał się przodującą antyamerykańską siłą na świecie. Irak nie doprowadził do niczego porównywalnego. Wiem, że wszystkie badania opinii publicznej wskazują na to, że ludzie nienawidzą Ameryki. Ale ja patrzę na to, co robią rządy. A one chcą być nadal blisko Stanów. Tak więc wszystko jest w porządku.

p

*Robert Kagan, ur. 1958, amerykański politolog, publicysta, jeden z najbardziej wpływowych analityków spraw międzynarodowych. Niegdyś bliski obozowi neokonserwatywnemu, dziś jest doradcą prezydenckiego kandydata Republikanów Johna McCaina. Pracuje jako ekspert w Carnegie Endowment for International Peace oraz w German Marshall Fund. Autor bestselleru „Potęga i raj. Ameryka i Europa w nowym porządku świata” (wyd. pol. 2003). W czasie prezydentury Ronalda Reagana pracował w Departamencie Stanu. Publikuje w „The New Republic”, „Washington Post” i „Weekly Standard”. Mieszka w Brukseli. Wielokrotnie gościł na łamach „Europy” – ostatnio w nr 195 z 29 grudnia ub.r. opublikowaliśmy jego tekst „Czas zacząć rozmawiać z Iranem”.

Posted in "Historie Niesamowite Ale Prawdziwe, CIEKAWOSTKI, HISTORIA, HISTORIA LUBI SIĘ POWTARZAĆ, Każdy ch... na swój strój, POLITYKA, RZĄD NIE CHCE MIEĆ PRZECIWNIKÓW W RZĄDZENIU, SEKTY, SYJONIŚCI -SZEMRANA KLIKA, WAŻNE | Leave a Comment »

BILDERBERG – CHOŁOTA RZĄDZĄCA GLOBALNIE

Posted by edgier25 w dniu 30 lipca 2013


Oświeceni i druidzi dzierżą władzę nad światem…..?

 A coż to znaczy w obliczu rządów syjonistycznych

 – OŚWIECENI I DRUIDZI !!!!  TEŻ COŚ..!!!

Wydarzenia na świecie nie dzieją się przypadkiem. One mają się wydarzyć, czy to w sprawach każdego narodu, czy w sprawach gospodarczych. A większość z nich jest przygotowywana i zarządzana przez tych, którzy pociągają za sznurki – zdradził Brytyjczyk Denis Haeley, były minister obrony

Dla milionów ludzi na świecie wyznanie Denisa Haeleya to truizm. Wiara w moc oraz wpływy sekretnych organizacji ma się dobrze, zaś w epoce mediów i technologii cyfrowych wręcz rozkwita.

Autor zacytowanej frazy nie jest owładniętym paranoją internautą. To były minister obrony Wielkiej Brytanii i niedoszły lider laburzystów. Choć jego opinia bardziej wyrażała rozczarowanie zakulisowymi machinacjami rządów i służb specjalnych w epoce zimnej wojny, dziś podzielają ją miliony ludzi, znajdując pożywkę zarówno na „dedykowanych” stronach internetowych, jak i w popularnych thrillerach – np. u Roberta Ludluma, czy poważnych książkach publikowanych przez dziennikarzy i politologów. Albo po prostu: osoby, które postanowiły ujawnić prawdę. Zadziwiające jest tylko to, jak wiele – jak na świat rządzony przez sekretną organizację – jest ośrodków tej tajnej władzy.

F-16 latają nad Bilderbergiem

Biały budynek hotelu w niewielkiej holenderskiej mieścinie Oosterbeek właściwie niczym nie zasłużył sobie na ponurą sławę, jaką się cieszy. Otoczona gęstym lasem bryła nakryta brązowym spadzistym dachem nie kusi wyjątkowymi luksusami ani też nie zwraca uwagi architektoniczną wykwintnością. Być może właśnie dlatego w 1954 roku hotel Bilderberg stał się miejscem, do którego zjechali najważniejsi politycy świata, by w spokoju obradować o sprawach, o których trudno byłoby im mówić w trakcie oficjalnych wizyt czy na forum ONZ.

Od tamtej pory obrady Grupy Bilderberg stały się wydarzeniem elektryzującym media i rzeszę internautów. Spekulacje podsyca powtarzana przez lata procedura: dostęp do uczestników jest ograniczony do minimum, po spotkaniu publikowany jest lakoniczny komunikat i ewentualnie równie krótka lista tematów rozmów. Co więcej, bywa, że w obiektach, w których spotyka się Grupa – a od dawna nie jest to holenderski hotelik – widywani są dygnitarze, o których nie ma potem słowa w oficjalnych dokumentach, za to na listę trafiają osoby, które w obradach nie uczestniczyły. Tyle że o tajność coraz trudniej: kiedy kilka lat temu Grupa zebrała się w greckim miasteczku Wuliagmeni, towarzyszyła jej wieloosobowa ochrona w mundurach i po cywilu, a do tego marines i jeszcze dwa F-16.

I jeśli nawet ktoś miałby luźne wrażenie, że spotkania Grupy Bilderberg to swoista odmiana konferencji w Davos, z błędu wyprowadzi go jednak grono – nierzadko szacownych – ludzi, którzy odkryli jej tajemnice. Już w 1967 roku uczestników spotkań rozpracował poważany francuski dziennikarz śledczy i politolog Roger Mennevee. Zidentyfikował on francuskich uczestników spotkań jako zajadłych przeciwników generała de Gaulle’a, co doprowadziło go ostatecznie do wniosku, że rzeczywistym celem Grupy jest podporządkowanie suwerennych państw europejskich dyktatowi Brytyjsko-Amerykańskiego Jednego Światowego Rządu. Proces ten miało ułatwić eskalowanie zagrożenia nuklearnego ułatwione konfrontacją z ZSRR.

Wydawało się, że Anglicy powinni być zadowoleni z perspektywy rządzenia światem, a już zwłaszcza Francuzami. Nic bardziej błędnego. Bilderberg to klika najbogatszych, ekonomicznie i politycznie najpotężniejszych ludzi świata zachodniego, którzy spotykają się potajemnie, by planować wydarzenia, które potem – wydawałoby się – po prostu mają miejsce – napisał dekadę później szacowny brytyjski „The Times”.

Od tamtej pory ton informowania o Grupie nie zmienił się ani na jotę. Na obiektywizm silił się autor bestsellera „The True Story of The Bilderberg Group” Daniel Estulin, ale i on spotykał się z wyraźnie przerażonymi informatorami, którzy nie chcieli mówić zbyt wiele. Niemiecki dziennikarz Gerhard Wisnewski nie miał tych oporów – w książce „Drahtzieher der Macht” (Pociągający za sznurki) ujawnił, że uczestnicy konferencji planują wprowadzenie światowej dyktatury, co zresztą częściowo się udało: w końcu Światowa Organizacja Zdrowia „sprawuje praktyczną władzę nad szczęściem i nieszczęściem ludności na świecie”. Były dziennikarz sportowy z Waszyngtonu James Tucker po niemal czterdziestu latach tropienia powiązań między członkami Grupy dorzuca obecnie do tego zamiar przekształcenia Międzynarodowego Funduszu Walutowego w „światowe ministerstwo finansów”. Tylko rozmówcy innego politologa i pisarza, Davida Rothkopfa, grzeszą lekceważeniem. W ich ustach tajne spotkania Grupy to „klub seniora”, a nawet „żart”.

Ale ten sam Rothkopf dostarcza wielu dowodów na istnienie rozmaitych powiązań i spisków. Jako politolog i doradca możnych tego świata bywał świadkiem najrozmaitszych sytuacji.W trakcie którejś z oficjalnych kolacji posadzono mnie między dyrektorem jednej ze znanych firm produkujących samoloty i członkiem Izby Reprezentantów Patem Schroederem zasiadającym w Komisji Sił Zbrojnych – wspomina. Dyrektor pochylił się ku niemu z gotową propozycją: Słuchaj, jest interes. Mam dla Kaddafiego samolot, który on chce kupić. Ale przez te sankcje nie mogę go sprzedać. Rząd chce Kaddafiego sprzątnąć, więc myślę tak: ty pomożesz mi dostać zezwolenie, a my zamontujemy w śrubach samolotu małe ładunki. Potem jakiegoś pięknego dnia nad Morzem Śródziemnym naciśniemy guzik. Ja sprzedam samolot, Kaddafi zniknie i nikt na tym nie straci.

Oferta, jak przyznaje sam Rothkopf, była bezczelna, ale dyrektor ostatecznie na otwartym formułowaniu swoich propozycji zbił fortunę. Doskonale to zresztą współgra z powszechnym wyobrażeniem knucia, do jakiego dochodzi w Davos czy podczas spotkań Grupy Bilderberg. Nikt co prawda nie odpowiedział na zarzuty, dlaczego „władcy marionetek” mieliby się spotykać w Szwajcarii czy Holandii, skoro cały świat patrzy, a interesy można załatwiać na byle kolacjach biznesowych – ale nie od dziś wiadomo też, że uczestnicy tajnych organizacji władających światem lubują się w spektakularnych spotkaniach, tak jak niegdyś wolnomularze w rozbudowanym ceremoniale.

Media podejrzanie milczą

W cieniu organizowanych z rozmachem spotkań knucie na globalną skalę odbywa się w think tankach. Wszelkiego rodzaju centra badań i ośrodki myśli nie tylko stanowią azyl dla polityków i specjalistów krążących między strukturami rządowymi a sektorem prywatnym, ale też zakulisowo wpływają na ośrodki władzy, decyzje polityków i konkretne wydarzenia. W oczywisty sposób najwięcej takich placówek jest w ojczyźnie think tanków, Stanach Zjednoczonych – niemal 1800 ośrodków. Nieco mniej, bo prawie półtora tysiąca, w Europie. W innych regionach jest to zwykle około kilkuset centrów badań politycznych.

Ale też jest to sytuacja naturalna. Wiadomo bowiem, że to Amerykanie mają ambicję władania całym światem. Jedna z najstarszych i najbardziej poważanych instytucji tego rodzaju, założona w 1921 roku Council on Foreign Relations (CFR, Rada Stosunków Zagranicznych) uchodzi też za swoisty rząd cieni. – Rada jest przywiązana do idei jednego światowego rządu, finansowana przez korzystające ze zwolnień podatkowych największe fundacje i posiadająca władzę i wpływ na nasze życie na polach finansów, biznesu, pracy, wojskowości, edukacji i komunikacji masowej. Powinna być znana każdemu Amerykaninowi, któremu zależy na dobrym rządzie i obronie konstytucji oraz systemu wolnorynkowego – przestrzegał mniej więcej pół wieku temu kongresmen John Rarick. – Nasze media podejrzanie milczą, gdy chodzi o Radę, jej członków i ich działania. Tymczasem CFR to establishment!– dorzucał.

Do dziś wielu jego rodaków nie ma wątpliwości: CFR przyjmuje rozkazy od Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w Londynie, znanego szerzej jako Chatham House. Z kolei budżet tego ośrodka pochodzi przede wszystkim ze środków kumulowanych sekretnie przez zakon iluminatów. Wnikliwa lektura stenogramów posiedzeń amerykańskiego Kongresu w 1963 roku przywiodła też niektórych autorów do wniosku, że prawdziwą misją Rady jest promowanie wychowania dzieci poza „negatywnym wpływem ich rodziców”, dezintegracja rodziny jako instytucji, promocja łatwych rozwodów, wyeliminowanie modlitwy ze szkół, użycie technicznych decyzji do osłabiania fundamentalnych instytucji Ameryki, infiltracja mediów, zniesienie konstytucji, a wreszcie – promowanie Narodów Zjednoczonych jako „jedynej nadziei dla ludzkości”. Do tego należałoby dorzucić, że CFR chce także potajemnie zawładnąć Kanadą.

Nie jest jasne, jak kształtują się relacje między CFR a innymi centrami sekretnej władzy na świecie. Jedno z nich jest zresztą zlokalizowane kilka przecznic dalej: to RAND Corporation, skoncentrowany na problemach polityczno-wojskowych think tank istniejący od 1946 roku i mający realny wpływ na doktrynę militarną USA. – Wszyscy jesteśmy bękartami RAND-u i nawet o tym nie wiemy – skonstatował swego czasu Alex Abella, autor historii tego ośrodka zatytułowanej „Soldiers of Reason” (Żołnierze rozumu). Tyle że choć Abella nie stroni od sensacji i obszernych opisów często paranoicznych poglądów i projektów niektórych naukowców zatrudnionych w korporacji w czasach zimnej wojny, to już internauci potrafią wyczytać między wierszami ukrytą i znacznie groźniejszą prawdę.

Sprowadza się ona do kilku kluczowych projektów: RAND próbował wywołać trzecią wojnę światową i wciągnął w spisek przeciętnych Amerykanów. W latach 50. postanowił zrealizować ideę nowego światowego porządku (termin, który wciąż wywołuje ciarki na plecach tysięcy ludzi), rozwijając teorię racjonalnego wyboru – czyli de facto przemieniając obywateli w konsumentów, prawa i obowiązki w wybór i chcąc zastąpić polityków technokratami. I pomyśleć, że pod koniec lat 50. ośrodek oskarżono o sianie defetyzmu: studium potencjalnej kapitulacji w razie konfliktu z innym państwem doprowadziło do gigantycznej awantury w Kongresie i wydania oficjalnego zakazu badań nad scenariuszami przewidującymi kapitulację USA.

Samoumartwiający się władcy świata

W przypadku Grupy Bilderberg, Rady Stosunków Zagranicznych czy globalnych megakorporacji dosyć łatwo można namierzyć osoby mające aspiracje do rządzenia światem. Ale na świecie roi się też od tajnych organizacji, o których wiadomo jedynie, że zrzeszają osoby o wielkiej władzy. Tropy wiodą choćby do zakonu iluminatów – spadkobierców XVIII-wiecznego stowarzyszenia z Bawarii, o charakterze zbliżonym do masonów, którego celem było szerzenie oświaty i idei oświeceniowych oraz walka z wpływami zakonu jezuitów.

Przeszło dwieście lat później na jednym z forów internetowych użytkownicy podsumowują wiedzę o iluminatach i ich sprzymierzeńcach w następujący sposób: światowy spisek został uknuty przez grupę genetycznie spokrewnionych ze sobą osób, wśród których są zarówno czołowi liderzy polityczni, menedżerowie megakorporacji, jak i inni pogrobowcy III Rzeszy i faszystowskiego Jednego Rządu Światowego. Nie tylko chcą pozbyć się państw i zlikwidować między nimi granice, ale też zmierzają do drastycznego ograniczenia liczby ludności na świecie – do 5,5 mld. 13 klanów rodzinnych, z których składa się elita zakonu, kontroluje przy okazji wiele innych organizacji parareligijnych, których korzenie sięgają starożytności. W skład struktur zakonnych wchodzą komitety oznaczane liczbami nieparzystymi, ale też Komitet 300, Komitet 500 czy Wielka Rada Druidów.

Autor jednej z publikacji na ten temat John Coleman już dwadzieścia lat temu przedstawił klasyczną dla wielu analizę iluminatów. W książce „Conspirators’ Hierarchy. The Story of the Committee of 300” (Hierarchia spiskowców) napisał: Jeden Rząd Światowy oraz system monetarny oparty na jednej walucie, pod permanentnym zarządem niewybieralnych oligarchów, którzy wybierać będą przywódców w swoim gronie, uformuje system feudalny jak w średniowieczu. Elita sprowadzi liczbę ludzi na świecie do miliarda, stosując przy tym metody takie jak kontrolowane epidemie chorób, wojny, klęski głodu. Klasa średnia zniknie, zastąpi ją prosty podział na władców i niewolników. Nastąpi unifikacja prawa, którego strzec będą światowe sądy przy wsparciu światowej policji oraz światowego wojska. Tylko ci, którzy się podporządkują, będą nagradzani środkami pozwalającymi przeżyć. Co więcej, zostanie zakazane posiadanie broni przez prywatne osoby!

Nie da się ukryć, że tajemnica najwyraźniej nie służy organizacjom, które próbują utrzymać swoje działania i listę członków w tajemnicy. Doświadcza tego choćby katolickie Opus Dei. Organizacja, która pieczołowicie dba o to, by nawet lista jej członków utrzymywana była w sekrecie, dorobiła się do dziś licznego grona oponentów i wizerunku niemalże sekty. Ukoronowaniem czarnej legendy stowarzyszenia była powieść „Kod Leonarda da Vinci” Dana Browna, w której autor obnażył niecne knowania jej członków.

Legenda ta jednak powstawała przez lata. Najpierw członkowie organizacji podpadli radykałom z elit frankistowskiej Hiszpanii, a wkrótce potem jezuitom, którzy uznali, że doktryna Opus Dei przynajmniej częściowo zasługuje na miano herezji. Opór w samym Watykanie budziło też zaangażowanie niektórych związanych z organizacją osób w ruch teologii wyzwolenia, który w XX w. stał się popularny zwłaszcza w Ameryce Łacińskiej, podsycając rozmaitego rodzaju ugrupowania partyzanckie walczące z juntami. Z czasem sekciarskie praktyki w organizacji doprowadziły do powstania takich organizacji, jak choćby Opus Dei Awarness Network – organizacji mającej nieść pomoc ofiarom Opus Dei. – To najbardziej kontrowersyjna siła w Kościele katolickim – skwitował po latach autor wyważonej monografii organizacji, amerykański watykanista John R. Allen.

Spekulacje podsyca elitarność grupy: wśród 80 tys. członków na całym świecie są przede wszystkim osoby wpływowe – politycy, działacze społeczni, biznesmeni, intelektualiści katoliccy. Tyle że nie wiadomo którzy. – Opus Dei nie podlega żadnej kontroli ani nie musi się z niczego rozliczać, a organizacje tego typu zawsze mają potencjał, by postrzegać je jako niebezpieczne – twierdzi Frances Kissling z organizacji Catholics for a Free Choice. Do tego dochodzą jeszcze inne zarzuty: o sekciarskie praktyki związane z samoumartwianiem się, agresywną rekrutację czy ścisłą kontrolę prywatnego życia członków. Kontrowersje te dla wielu są wystarczającym dowodem na to, że Opus Dei chce sięgnąć po władzę nad światem.

Bractwo bierze Wschód

Nie trzeba bowiem działać na skalę globalną, by mieć tajne plany. W Ameryce dreszcze wzbudza choćby studenckie bractwo Czaszka i Kości (Skull & Bones) założone w 1832 roku na Uniwersytecie Yale. Dla wielu jest to zasadnicze ogniwo panamerykańskiego spisku, w którym establishment już za młodu knuje, jak podporządkować sobie Amerykę: wystarczy sprawdzić, jak potoczyły się losy członków stowarzyszenia. A lądowali oni w przeróżnych miejscach – współzakładali m.in. firmy Morgan Stanley i Fedex, szefują think tankom, kierowali Departamentem Obrony i Departamentem Stanu. W 2004 roku o prezydenturę starli się dwaj członkowie bractwa George W. Bush i senator John Kerry. Obecny szef rady doradców gospodarczych Baracka Obamy to członek Skull & Bones.

Na Bliskim Wschodzie moment świetności przeżywa inna organizacja: Bractwo Muzułmańskie. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat stworzone w Egipcie stowarzyszenie stało się czymś na kształt uzbrojonego Opus Dei i rozrosło się w regionalną strukturę najczęściej luźnych powiązań towarzyskich, co pozwala jednak snuć fantazje na temat wpływów i dalekosiężnych celów członków organizacji. Niewątpliwie udział w Bractwie ma charakter elitarny, już jego założyciel Hasan al-Banna stawiał na ludzi wykształconych, mających kompetencje do przywództwa, a zarazem żarliwie religijnych. Tej linii trzymali się jego następcy. Jednak losy Braci potoczyły się różnie: Mohamed Mursi jest dziś prezydentem Egiptu, natomiast Ajman az-Zawahiri przywódcą Al-Kaidy. I choć obaj członkowie organizacji nigdy się nie spotkali i mają ze sobą niewiele wspólnego, wystarczy zestawienie ich nazwisk, by móc spekulować o tajnym planie tej organizacji.

Co kraj, to obyczaj. Tureccy sekularyści są przekonani, że rządząca krajem Partia Sprawiedliwości i Rozwoju krok po kroku – ale zgodnie z sekretną strategią ugrupowania – zmierza do wprowadzenia nad Bosforem teokracji na wzór irański. Z kolei w Iranie tajemnicą poliszynela jest pociągająca zakulisowo za sznurki organizacja Hodżdżatije – ultraradykalna sekta, która krytykowała zarówno szacha, jak i zbytni liberalizm ajatollaha Chomeiniego. Zdelegalizowana w latach 80. przetrwała i inspiruje dziś zarówno prezydenta Mahmuda Ahmadineżada, jak i wpływowych polityków z jego otoczenia. We Francji panuje powszechne przekonanie, że członkowie establishmentu zawiązują przyjaźnie – trwalsze niż wszelkie podziały polityczne – podczas studiów na elitarnej Ecole Nationale d’Administration, prawdziwa władza jest więc niedostępna dla osób, które nie wywodzą się z tego klubu. W czasach afery pedofilskiej wywołanej przez zbrodnie Marca Dutroux Belgowie byli powszechnie przekonani, że przy okazji ujawnienia przestępstw zboczeńca ujawniono też istnienie tajnej siatki powiązań między politykami z najwyższych kręgów władzy. Zdołali oni jednak skutecznie zamknąć usta mediom i krytykom. W Azji krążą setki mniej lub bardziej prawdziwych opowieści o wpływach Kościoła Zjednoczeniowego, znanego nam najczęściej jako sekta Moona. I choć wiele z nich można by między bajki włożyć, to nie ma wątpliwości, że stosunki koreańskiego Mesjasza z przywódcami, takimi jak Ronald Reagan, Michaił Gorbaczow czy Kim Ir Sen, były dosyć kordialne.

Spiski dnia jutrzejszego

Jak łatwo policzyć, liczba osób aspirujących do posiadania władzy nad światem jest więc równie wielka, jak liczba osób wierzących w ich istnienie i sekretne plany. Psychologowie nie mają wątpliwości, że wiara w teorie spiskowe wiąże się z określoną strukturą psychiczną – choćby dlatego, że osoby uznające jedną teorię spiskową za wiarygodną mają tendencję do podobnego traktowania innych tego typu teorii. Dla socjologów z kolei problem jest konsekwencją natłoku informacji w epoce internetu. Do tego można jeszcze dorzucić media i show-biznes, które chętnie odwołują się do najdzikszych teorii.

Ale też w każdej bajce może tkwić ziarnko prawdy. – Faktem jest, że nie wszystkie teorie spiskowe są dziełem paranoików – twierdzi Katherine K. Young, ekspertka Uniwersytetu McGill. –Historycy dowiedli, że każdy prawdziwy spisek miał co najmniej cztery charakterystyczne cechy: był organizowany przez grupy, a nie odizolowane jednostki; miał nielegalne lub złowróżbne cele, które nie miały służyć dobru społeczeństwa jako całości; jego działania były zaaranżowane, a nie spontaniczne lub przypadkowe; opierał się on na sekretnym planowaniu, a nie publicznej dyskusji – kwituje. I tak jak w średniowieczu wierzono w potęgę templariuszy, a potem w „Protokoły mędrców Syjonu”, tak dziś wierzy się w Jeden Światowy Rząd i Nowy Porządek Świata. Pytanie, w co uwierzymy jutro.

Tylko w samych Stanach Zjednoczonych działa niemal 1800 think tanków, a kilkanaście z nich jest wyjątkowo wpływowych i ma powiązania z władzą. To m.in. RAND Corporation oraz Council on Foreign Relations

 
Mariusz Janik
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Posted in "Historie Niesamowite Ale Prawdziwe, CIEKAWOSTKI, HISTORIA, HISTORIA LUBI SIĘ POWTARZAĆ, Każdy ch... na swój strój, POLITYKA, RZĄD NIE CHCE MIEĆ PRZECIWNIKÓW W RZĄDZENIU, SEKTY, SYJONIŚCI -SZEMRANA KLIKA, WAŻNE | Otagowane: , , | Leave a Comment »

ZAGINĄŁ-ZAGINĘŁA ( pomóż w poszukiwaniach )

Posted by edgier25 w dniu 30 lipca 2013


edgier25

miziaforum

edgier25

Poszukiwana Maria Błachnio / fot. KSP

Zaginiona Maria Błachnio w dniu 13 lipca 2013 roku, około godziny 7.00, wraz z małoletnim dzieckiem (15-miesięczną córką) Ritą Kiecana,wyszła z Ośrodka dla Ofiar Przemocy w Rodzinie„Dom” w Warszawie przy ul. Walecznych i do chwili obecnej nie powróciła do miejsca zamieszkania, a także nie nawiązała kontaktu z opiekunami i rodziną.

Zaginiona ma 156 – 160 cm wzrostu, średnią budowę ciała, szatynowe włosy długości do ramion, owalną twarz, niebieskie oczy, prostolinijny nos, pełne uzębienie. Brak znaków szczególnych.

miziaforum

Posted in ANOMALIE W KOSMOSIE, Bliski wschód wojna w Iranie, CIEKAWOSTKI, HISTORIA, HISTORIA LUBI SIĘ POWTARZAĆ, Każdy ch... na swój strój, KOŚCIÓŁ- WIARA, MEDYCYNA - LECZENIE - NFZ, OWSIAK NA CELOWNIKU, PARANORMAL, POLITYKA, RZĄD NIE CHCE MIEĆ PRZECIWNIKÓW W RZĄDZENIU, SEKTY, SF, SYJONIŚCI -SZEMRANA KLIKA, TROSZKĘ ŻARTU, UFO, Uncategorized, WAŻNE, ZAGINĄŁ-ZAGINĘŁA, ZJAWISKA PARANORMALNE | Otagowane: , , | Leave a Comment »

Eutanazja i kryptanazja w UE.

Posted by edgier25 w dniu 29 lipca 2013


Ostrzeżenie: tekst zawiera drastyczne treści!

Czy macie państwo świadomość, że ponad 30% Holendrów przeniosło się do Niemieckich Kas Chorych, by uniknąć EUTANAZJI?

 

Ciekawskich niedowiarków zapraszam do Holandii, sami sprawdźcie jak ta maszynka do zabijania działa. Zobaczcie jak działa EUTANAZYJNE POGOTOWIE – typu mać – ratunkowego!

A wszystko pod szczytnym hasłem „skrócić cierpienie staruszkom”. Kto jest staruszkiem i jak bardzo cierpi wiedzą tylko ci co „proponują-wyjaśniają-pomagają ”MORDERCY!!!

Temat coraz częściej gości w „naszych” mediach tak nieśmiało: prawo do decydowania o własnym życiu , nieuleczalnie chory, skrócić męki i temu podobne pierdoły. Ale finał ma być jeden!

Po okresie produkcyjnym – na umowach śmieciowych – ŚMIETNIK!!!

Eutanazja i kryptanazja w Holandii

Dni temu kilka, córka koleżanki (mąż Holender) jechała do Holandii na… uroczystą eutanazję teściowej.

– Panie doktorze, mamy prośbę o przyśpieszenie „zabiegu” o dwa dni. Chcemy wyjechać w piątek po południu. Po drodze chcemy zajechać do Samanty, wczoraj miała urodziny. Jesteśmy zabukowani w sobotę rano na lot do Nicei. Mama przecież już podjęła decyzję. Bardzo prosimy. – Adrian położył na biurku doktora Markusa bilety lotnicze jako dowód, że o 9.30 w sobotę mają wylot na oczekiwane od roku wakacje.

Doktor Markus, lekarz dzielnicowy, od dwóch miesięcy na zlecenie Adriana i Emmy diagnozował mamę Adriana, 72 letnią Hertę, która od wielu lat chorowała na nieżyt jelit i niewydolność nerek. Jednak przekonywującym argumentem za eutanazją jest jej wiek – 72 lata, wystarczy, nażyła się!

Herta podczas wizyty dr. Markusa sama, bez jakiegokolwiek przymusu, stwierdziła, że prosi go o pomoc.

– Niech mi pan pomoże doktorze Markus – powiedziała to przy wszystkich obecnych przy jego wizycie. Czyli, niedwuznacznie wyraziła swoją wolę.

– Panie doktorze prosimy!

30 km na południe od Amsterdamu, w 3 tysięcznym mieścinie Wielingen, dziennikarka stołecznego gazety odkryła, że w tym sennym miasteczku żyją tylko młodzi ludzie. Nie ma w nim nikogo, kto żyje z emerytury! Raczkujące dzieciuchy, szkolne małolaty, agresywne zawodowe szczury, młodzi dziadkowie… A gdzie staruszkowie? Nie ma. Ani jednego w kawiarni, kościółku, na ulicy. Indagowani przypadkowi rozmówcy na rynku miasta, w urzędzie merostwa i w okolicznych pubach unikali odpowiedzi na pytania, gdzie są starsi jego mieszkańcy? Intuicją tchnięta dziennikarka zatrzymała swój samochód na parkingu spożywczego dyskonta i po niespełna godzinie zauważyła przemykającą postać kobiety, która – na jej oko – mogła mieć ponad sześćdziesiąt pięć lat.

– Poczekam jak wyjdzie – pomyślała. – Stanę w okolicach rozsuwalnych drzwi. Musi po zakupach wyjść. Jakoś ją zagadnę. Muszę pierwszym pytaniem zdobyć jej zaufanie, tylko czy będzie chciała ze mną rozmawiać?

Po niespełna 20 minutach starsza pani w kapelusiku nasuniętym głęboko na czoło szybkim krokiem opuszczała sklep. Jaga podbiegła do niej

– Dzień dobry, ja nie jestem tutejsza, ja z Amsterdamu, jestem dziennikarką. Chcę pani pomóc. Jestem godną zaufania osobą. Niech pani ze mną porozmawia, mogłabym być pani córką.

– Córką? – nieomal odkrzyknęła dama w kapelusiku – Córką! Pani nic nie rozumie, tu synowie i córki zabijają. Mordują ojców i matki. Chce pani coś wiedzieć, a chyba nie podejrzewa, że jest pani w mieście zbrodni.

Osłupiała Jaga patrzyła w oczy starszej pani wyczuwając, że ta waha się czy jej zaufać.

– Nie zawiedzie mnie Pani?

– Przysięgam! Pomogę ze wszystkich swoich sił. Nie jestem Holenderką. Pochodzę z Saksonii. Mój ojciec jest emigrantem z Polski. Jestem przyzwoitym człowiekiem, dziadek walczył w Powstaniu Warszawskim, jeśli pani to cokolwiek mówi.

– Młoda osóbko Mówi mi to wiele. Ukończyłam historię i prawo na Uniwersytecie van Amsterdam. Jeśli mogę cię prosić chodźmy do mojego mieszkanka. Zapraszam na herbatę. Jeśli masz dostatecznie dużo czasu, dostaniesz materiał na wiele lat twojego życia.

Po drugiej filiżance herbaty Sanne wyjęła z sekretarzyka dyplomy uniwersyteckie. Czekała na zauważenie przez Jagę ocen obydwu dyplomów. Oba były oznaczone ocena bardzo dobrą. Jaga nie omieszkała pogratulować wysokich ocen. Tak po woli Sanne wchodziła w temat, o którym, widać było, sama chciała opowiedzieć.

37 lat była referendarzem sądowym tutejszego małego sądu. Typowe problemy małej, sennej holenderskiej mieściny. Ponad połowę mieszkańców stanowili ludzie starsi. Młodzi po szkołach migrowali do stolicy i okolicznych bardziej uprzemysłowionych miast. Merostwo znakomitą część budżetu przeznaczało na pomoc ludziom w wieku zaawansowanym. Czas odmierzały korki noworocznego szampana. Gdy na mera miasta wybrano, młodego, przystojnego, dobrze zapowiadającego się programowo mężczyznę, nikt nie podejrzewał, że wybór ten dla wielu będzie ostatnim wyborem jego życia.

Szokująca prawda o eutanazji. Neo eugenika

– Niestety, ja też przyłożyłam do tego swoje uniwersyteckie dyplomy. Tak, niezauważalnie, stanął problem na radzie miasta – eutanazja. No, jeśli nieuleczalnie chorujesz, jesteś bez jakichkolwiek szans, jak sam prosisz i błagasz, to czemu nie? Mój szef zlecił mi opracowanie pisemnej formuły zainteresowanego o dokonanie przez lekarza – nie jakiejś prywatnej kliniki – merostwa, zabiegu eutanazji! Oczywiście tylko w wyjątkowych wypadkach! Chciałam dobrze. Tylko dla beznadziejnych wypadków, tylko gdy pacjent cierpiał i nie rokował, tylko dla przypadków ostatecznych. Oczywiście w formule druku podania było „proszę o pomoc”, „proszę o skrócenie cierpienia”, „proszę o doraźną interwencję z powodu braku środków finansowych na długotrwałe leczenie”, „proszę o zabieg w przypadku drastycznie złych wyników analiz diagnostycznych”… Wierzyłam, że za tymi prawnymi, sądowymi określeniami etyka i nauka medyczna podłoży swój naukowy, moralny podtekst. Nie mogłam przypuszczać, że nowy mer otrzymawszy z sądu takie dokumenty uczyni je narzędziem unicestwienia tak wielu istnień ludzkich. Mer w krótkim czasie wymienił cały skład lekarzy zatrudnionych przez miasto. Zredukował 80% lekarskich etatów, podwyższając o 300% uposażenie pozostałym nowo zatrudnionym. Nieomal w oczach liczba pogrzebów wzrosła do kilkudziesięciu w ciągu dnia. Mer miasta zmienił formułę zasiłków pogrzebowych. Jeśli zmarły sam „dobrowolnie” poprosił o pomoc, to pogrzeb całkowicie finansowany był przez merostwo, a całe odszkodowanie z ubezpieczenia trafiało do rąk rodziny. Odszkodowanie pogrzebowe to 12 średnich pensji, starczyło na nowy dobry samochód, lub połowę mieszkania, na otarcie łez. Jago, zaczęło się. Nagminnie dzieci odwiedzały lekarza merostwa z ojcem lub matką, żeby nie mówić z dziadkami, gdzie „zainteresowany” SAM prosił o „pomoc”, podpisując druk opracowany przez sąd, czyli przeze mnie.

„Proszę o pomoc bo źle się czuję”. Lekarz, a jakże, badał, robił w laboratorium wyniki i podejmował decyzję – zastrzyk. Zastrzyk śmierci! Nieomal na oczach dzieci, które tylko czekały na stosowne zaświadczenie, że babcia, mama, tato, sami poprosili o pomoc.

Wiesz, latem byłam w naszej klinice. Młodzi rodzice przywieźli córeczkę, ok. 8 lat, która chorowała na niewydolność nerkową. Szanowny doktor uprzytomnił im, że ich polisa nie obejmuje dializ, będą musieli płacić z własnej kieszeni, no chyba, że podpiszą prośbę o pomoc! Podpisali, lekarz nakazał przewiezienie córki do pokoju obok, gdzie zaaplikował jej zastrzyk usypiający. Pogrzeb odbył się na koszt miasta, odszkodowanie przypadło rodzicom. Jago, to było ICH dziecko!

Sama byłam w szpitalu jak z wypadku drogowego przywieźli kierowcę dużej ciężarówki, który miał złamane dwie nogi. W izbie przyjęć lekarz poinformował chłopaka, że może dojść do amputacji kończyn. „Niech mi pan pomoże” krzyczał kierowca, proszę! Pomógł…zastrzykiem… Nie cierpiał młody człowiek.

Przemiany społeczne i obyczajowe w Unii Europejskiej

Wiesz, mój sąsiad mieszkał obok mnie, pod 6 – tką, miał gościec stawowy, trudno mu się było poruszać z samego rana. Wpadałam do niego po śniadaniu, częstował mnie kawą niejednokroć prosząc o drobne zakupy. Jak mu je przynosiłam to już czuł się lepiej. Rozchodziłeś się, żartowałam. Tak, potrzebował kilku godzin by wejść w rytm dnia codziennego, by jego stawy zapracowały. Bywało, że wieczorem zapraszał mnie na kawę do kafejki obok naszego domu. Pewnego ranka zaszłam do niego, w mieszkaniu była synowa z miejskim lekarzem. Krzyczała, darła się na niego, dlaczego nie pozwala sobie pomóc! Ona przyprowadza mu lekarza, a on tego nie docenia. Powiedz mu Sanne – zwróciła się do mnie – że lekarz jest po to by mu pomóc. Oczywiście potwierdziłam, daj się zbadać, badanie nie boli. Na życzenie lekarza i synowej opuściłam jego mieszkanie. Krótki czas potem zauważyłam przez okno, że na ulicy stoi pogrzebowy bus, do którego na noszach wnoszą opatulone w folię ciało zmarłego. Za nim idzie synowa sąsiada i lekarz. Dech mi zaparło i nogi mi się ugięły. Badanie i śmierć!

Jago !.. Tak wyludniło się nasze miasto ze starszych i schorowanych ludzi. To praktyka eliminowania już niepotrzebnych i cierpiących nawet maluszków. To wynik przebiegłości zarządców gmin i miast. Wszystko dla uratowania budżetu. Ofiary nie mają znaczenia. Państwo nie akceptuje starych i ułomnych. Orkiestra gra dla zdrowych, mających siłę się bawić i uprawiać seks. Jago zauważ to!!!!

Dopijaliśmy z Jagą kawę w kawiarni w Poznaniu. Nie miałem koncepcji na dalsze indagowanie jej o losy mieszkańców miasteczka Sanny. Zastanawiałem się, czy opowiadana przez nią historia może się jak AIDS przenieść na np. nasz kraj?

Zapytałem zdawkowo, co robi Sanny dzisiaj? Czy nadal przemyka się do sklepu?

– Nie, nie, ja jestem w Poznaniu, bo Sanny wyszła za mąż za wdowca z twojego miasta. Wczoraj w ratuszu był ich ślub. On jest emerytowanym nauczycielem poznańskiego liceum – Jedynki Marcinka. No wiesz tu opodal na Grunwaldzkiej. Poznała go przez takie internetowe biuro. Ona jest najszczęśliwszą osobą na świecie. Wiesz, przy szampanie nachyliła się mi do ucha i powiedziała, że w Polsce i w Poznaniu lekarze nie usypiają, pomagają na prawdę!!! Z jego i swojej emerytury 4000 euro będą szczęśliwym małżeństwem do końca świata.

Jestem o tym przekonany Jago. Jestem o tym przekonany odparłem, choć w duszy zacząłem szukać wątpliwości dla tego stwierdzenia.

…………………………………. C D N ……………………………………………

Eugenika: nielegalne eutanazje w Polsce

Spełniając daną wczoraj obietnicę, że będzie ciąg dalszy „Eutanazja, śmieciowy finał orkiestry życia”, chciałbym przywołać – może nie modne, nie z prądem – twierdzenia!

Czy to jeszcze głupota, czy już spisek bądź planowy zamach w celu eksterminacji ludzi nieszczęśliwych?

„Wrzuta” tematu eutanazji wydaje mi się całkiem nie przypadkowa, szczególnie w obecnym kryzysowym dla Polski czasie (słuszniej należałoby stwierdzić) – przedkryzysowym. Kryzys – taki na serio – to NAS dopiero czeka. Obecnie, gdy „rozhuśtał” się temat in vitro, czy aborcji, doklejenie eutanazji jest niejako „po drodze”, tylko pytanie komu ? A odpowiedź na nie pozostawiam domyślności Twojej czytelniku.

Co? Zaskoczeniem będzie, gdy stwierdzę, że EUTANAZJA dotyczyć będzie głównie ludzi: biednych i starych, bezdomnych i chorych na drogie w leczeniu choroby, osób w osobistej i społecznej depresji, bezrobotnych, dzielących domostwo i nieruchomości (w tym grunty rolne) z następcami prawnymi, dzieci z genetycznymi chorobami i przewlekle chorymi, osób niezaradnych życiowo i nie posiadających wystarczających środków finansowych do samo utrzymania, inwalidów i osób upośledzonych umysłowo, osób niewygodnych POLITYCZNIE? Jak znam życie i naszą „pomysłowość”, to do tej listy „dopisalibyśmy” jeszcze wiele przykładów (że przypomnę zastrzyki z pawulonu w mieście Łodzi).

“Aborcja pourodzeniowa” dzieci do lat trzech – Peter Singer

Tytułowy termin: ABORCJA POURODZENIOWA, kto z Was go znał? Od kiedy jest on znany? Powstał niedawno, jest jeszcze „ciepły”, ma przeczyć zasadzie z art. 148 kodeksu karnego – kto zabija, podlega karze.

Co oznacza aborcja pourodzeniowa? Tyle, że nie karze się za ZABICIE = ABORCJĘ nowonarodzonego dziecka! Z jakich powodów urodzone dziecko w „majestacie” prawa może zostać pozbawione życia i kto będzie, bądź jest władny podjąć taką decyzję? Lekarz? Bo stwierdzi, że dziecko jest ciężko i przewlekle chore na schorzenie bardzo drogie w leczeniu bądź nieuleczalne w przyszłości? Matka lub ojciec, gdy stwierdzą, że dziecko jest np: ślepe czy głuche bądź np: RUDE? Albo, że jest chłopcem, a oni już mają trzech i chcieliby dziewczynkę? Czym więc aborcja pourodzeniowa? Różni się od nazistowskiej teorii planowej eksterminacji lub zachowania czystości rasy? NICZYM!

Jurek Owsiak i WOŚP: “eutanazja to pomoc starszym w potrzebie”

Tak „tylnymi” drzwiami, w mediach, politycy, popularni dziennikarze, OWSIAK, wrzucają temat eutanazji, bo człowiek SAM może decydować o swoim życiu! „No, gdy ktoś bardzo cierpi i jest nieuleczalnie chory to trzeba mu pomóc odejść z tego świata – oczywiście gdy sam poprosi” (uważam , że samo takie stwierdzenie jest już wystarczającym argumentem, by nazwać twierdzącego tak bydlakiem!).

Pawka Morozow też SAM doniósł na swoich rodziców, nie rozumiejąc, że wysyła ich na Sybir na ciężką i pewną śmierć.

W roku 2011 i 2012 w Polsce, samobójstwo popełniło ok. 7000 osób. Bijemy w tej kwestii wszelkie rekordy światowe. Czy rząd RP, parlament, prezydent RP coś w tej sprawie zrobili by zahamować narastającą z roku na rok ilość samobójstw? NIKT NIE ZROBIŁ NIC W TEJ SPRAWIE! Prywatny problem odbierającego sobie życie. „Wolność wyboru”! W końcu jest demokracja w kraju. O take Polske walczyliśmy!

Wszyscy (nieomal) znamy film Rambo. Jest on o nieprzystosowaniu do życia w „normalnym” społeczeństwie młodego człowieka – żołnierza z Wietnamu, wielokrotnego zabójcy innych żołnierzy – przeciwników. Czy któryś z pomysłodawców POLSKIEJ EUTANAZJI ma pomysł lub odpowiedź na pytanie co zrobić z tysiącami, tak, tak, tysiącami lekarzy MORDERCÓW, którzy w pełnej świadomości wstrzykiwać będą śmiercionośny zastrzyk żywemu człowiekowi? Po kilku latach stosowania eutanazji w Polsce będzie żyło TYSIĄCE chorych psychicznie lekarzy – zabójców! Muszą zwariować, bo normalny człowiek nie wytrzyma świadomości, że pozbawił życia dziesiątki, setki, tysiące braci czy sióstr. Polska jest wielokrotnie większa od Holandii, a jeśli w tak małym kraju oficjalnych eutanazji jest ok. 3000 plus raz, czy dwa razy więcej nielegalnych, to w Polsce będzie ich ok. 50 do 100 tys. rocznie! Czyli jeden Toruń rocznie do piachu!

Eutanazja i kryptanazja w przyszłości. Futurologia

Na „dobry” początek o eutanazję ”POPROSZĄ” wszyscy pacjenci hospicjów. Potem osoby pow. 80 roku życia, dalej powyżej 70-tki. A potem w zależności od kondycji ZUS-u osoby pow.67 roku życia. No, a potem w zależności od wskaźnika bezrobocia – rząd dba o wskaźniki – osoby kończące 60 rok, by zwolniły miejsca pracy dla młodych. Oczywiście jeśli jeszcze będą w Polsce jacyś młodzi, bo może się okazać, że widząc taką perspektywę zakończenia życia zawczasu dadzą nogę za ocean lub za rzekę.

No, winienem tu sprostowanie, oczywiście możemy przyjąć wariant, że do wstrzykiwania ampułek śmierci nie będziemy używać polskich lekarzy, a np. zwrócimy się do Związku Żołnierzy Rosyjskich tzw. Afganów, by przyszli nam z bratnią pomocą i za odpłatnością wstrzykiwali śmierć w Polskie żyły. Co prawda, na poparcie tej idei na posła Macierewicza bym nie liczył, ale tym durnym pomysłem staram się dorównać durnemu pomysłowi eutanazji w Polsce!

Przed Polską i Polakami jest jeszcze wiele wyzwań, wiele do naprawy czy zrobienia, ale ostatnią rzeczą, nad którą potrzebujemy się pochylić jest podły i idiotyczny temat eutanazji!

Proponuję niezależnym dziennikarzom, blogerom, kreatorom słowa mówionego i pisanego, nazywajmy każdego mówiącego o potrzebie w Polsce ustawy o EUTANAZJI: publicznie w słowie i piśmie: I D I O T Ą !!!

(Czy możecie sobie wyobrazić , że po wejściu w życie ustawy o eutanazji i przed kolejnymi wyborami, poranna prasa donosi, a TVN-24 na „pasku”: w przededniu wyborów parlamentarnych, Donald Tusk z gabinetem Rady Ministrów lub Jarosław Kaczyński z gabinetem politycznym „w obecności” świadków poprosili o przeprowadzenie u nich zabiegu eutanazji! Zgodnie z obowiązującym porządkiem prawnym mieli takie prawo, więc Państwowa Komisja Wyborcza skreśliła ich nazwiska z list wyborczych…)

Źródło:

http://sklepowicz.com.pl/?p=899

http://sklepowicz.com.pl/?p=902

Źródło: http://kefir2010.wordpress.com/2013/01/13/szokujaca-prawda-o-eutanazji-prosto-z-holandii-drastyczne-tresci-tekst-od-18-lat/

Posted in "Historie Niesamowite Ale Prawdziwe, HISTORIA LUBI SIĘ POWTARZAĆ, Każdy ch... na swój strój, KOŚCIÓŁ- WIARA, MEDYCYNA - LECZENIE - NFZ, POLITYKA, RZĄD NIE CHCE MIEĆ PRZECIWNIKÓW W RZĄDZENIU, SEKTY, SYJONIŚCI -SZEMRANA KLIKA, WAŻNE | Leave a Comment »

NIE BÓJMY SIĘ UFO-ludków – jest na to sposób.

Posted by edgier25 w dniu 29 lipca 2013


CHINY. Zabił kosmitę pułapką na króliki.

 

Chiński rolnik imieniem Li ujrzał nad swoim polem tajemnicze światła. Po chwili powietrze przeszył huk i o ziemię roztrzaskał się latający spodek! Li podbiegł bliżej i zobaczył, że z wraku gramoli się żółtawy ufoludek.

Ale zamiast pomóc kosmicznemu gościowi, chciwy Li chwycił pułapkę na króliki i uśmiercił nią biednego przybysza. Potem włożył go do lodówki i zaczął pokazywać jak trofeum za pieniądze. W końcu do jego drzwi zapukała policja. Li został aresztowany, a mrożony kosmita zarekwirowany.

Policja wydała oficjalne oświadczenie, zgodnie z którym mężczyzna jest oszustem, a kosmitę zrobił z gumy. Czy kiedykolwiek poznamy prawdę o tym szokującym zdarzeniu?

Więcejhttp://www.se.pl

 

edgier25mini

Posted in CIEKAWOSTKI, PARANORMAL, TROSZKĘ ŻARTU, UFO, ZJAWISKA PARANORMALNE | Leave a Comment »

Wyskoczył Zorro przez okno ……. konia nie było ?! – połamał ręce i nogi

Posted by edgier25 w dniu 29 lipca 2013


Ten przypadek zasługuje na szczególną uwagę i choć aktorów jak widać może być wielu – to sama historia zawsze ma ten sam wątek no i nie inaczej…   takie samo zakończenie „KTOŚ PUKA DO DRZWI”

A było to tak : Pewnego Dnia…….

Przyjeżdża Zorro na koniu do panienki i mówi do konia: 
– Ty czekaj tutaj, bo jak przyjedzie jej stary, to ja wyskoczę przez okno i odjedziemy. 
Zorro z panienką zabawiają się w domu, aż tu nagle słychać walenie do drzwi. Zorro wyskoczył przez okno, a panienka otworzyła drzwi.

Patrzy, a tu koń stoi w drzwiach i mówi: 
– Powiedz Zorro, że w razie czego to jestem na dole.

edgier25

KRAŚNIK. Seksskandal !

Kochanek radnej wyskoczył przez okno…..

Takiej afery politycznej o wybitnie erotycznym zabarwieniu jeszcze w Kraśniku nie było. Miejska radna PiS Anna B. (40 l.) i jej partyjny towarzysz Piotr B. (45 l.), pracujący jako szofer burmistrza, zostali nakryci przez swych partnerów w tajnym miłosnym gniazdku. Biedny kochanek wyskoczył ze strachu przez okno. I połamał nogi.

Radna PiS porzuciła połamanego kochanka

Wstyd, ból i sromota… Nie wiadomo dokładnie, kiedy spokojny Piotr B. zbliżył się do atrakcyjnej blond radnej. Uczucie wybuchło z wielką siłą, podsycane SMS-ami. Anna B. wysyłała ich setki.

– To sprawy partyjne, daj spokój – Piotr B. uspokajał swoją oficjalną partnerkę. Ale ta znalazła dowody zdrady. Pod dywanikiem w samochodzie ukrył on tajemny telefon, a w nim kontakt „kochanie”, łączący właśnie z Anną B. Mąż radnej, kraśnicki przedsiębiorca, również coś podejrzewał. Jego żona odeszła od niego i nie powiedziała, dlaczego. Wynajęła kawalerkę. To tam właśnie zbiegły się drogi całej czwórki. Kochankowie w środku, ich partnerzy pod drzwiami.

Radna PiS porzuciła połamanego kochanka

Tyle razy wyznawała mu miłość. Obsypywała czułościami i ssała setki……… (przepraszam słała setki) SMS-ów. Ale kiedy połamany kochanek leżał pod oknem Anny B. (40 l.), radnej PiS z Kraśnika, ta pozostała nieczuła na jego jęki. Bała się odezwać, bo z drugiej strony, pod drzwiami stał zazdrosny mąż. Obawa przed skandalem była silniejsza…

Rozrywające serce jęki usłyszeli sąsiedzi radnej. Pootwierali okna i… oniemieli. A kiedy już doszli do siebie, ruszyli pechowcowi na ratunek. Jak już pisaliśmy, Piotr P. (45 l.), kochanek radnej i także członek PiS, połamał się, uciekając z mieszkania ukochanej. Skoczył z okna, bojąc się nakrycia przez własną partnerkę i męża Anny B.

– Walnął o ziemię, aż huknęło – opowiadają nam świadkowie. – Pogruchotał sobie obie nogi w kostkach i rękę. Jęczał z bólu i prosił o pomoc – dodają.

Co zrobiła Anna B.?

Słysząc i widząc przez okno, jak strasznie cierpi jej ukochany mężczyzna, Anna B. nie wyszła nawet za próg domu. Została w kawalerce, którą wynajęła, by spotykać się z Piotrem. Nie chciała stanąć oko w oko z ludźmi, których okłamywali.

– Byliśmy cały czas pod drzwiami jej mieszkania. Na pewno nie wychodziła – opowiada nam była partnerka mężczyzny. – Gdzie podziała się jej miłość?

Mężczyzna cały czas leży w szpitalu. Prawdopodobnie zostanie kaleką. Czy będzie wtedy podobał się jeszcze swojej radnej?

edgier25

Posted in "Historie Niesamowite Ale Prawdziwe, CIEKAWOSTKI, Każdy ch... na swój strój, POLITYKA, TROSZKĘ ŻARTU, WAŻNE | Leave a Comment »

OGÓLNOPOLSKA LISTA CHUJÓW

Posted by edgier25 w dniu 28 lipca 2013


miziaforum

ZIEMKIEWICZ OGŁOSIŁ LISTE CHUJÓW JA ZAMIESZCZAM LISTE KUTASÓW

 

OGÓLNOPOLSKA LISTA KUTASÓW 

 

 

miziaforum

Posted in "Historie Niesamowite Ale Prawdziwe, CIEKAWOSTKI, HISTORIA, HISTORIA LUBI SIĘ POWTARZAĆ, Każdy ch... na swój strój, KOŚCIÓŁ- WIARA, POLITYKA, RZĄD NIE CHCE MIEĆ PRZECIWNIKÓW W RZĄDZENIU, SEKTY, SYJONIŚCI -SZEMRANA KLIKA, WAŻNE | Otagowane: | Leave a Comment »

Uwaga: anomalne skażenie promieniotwórcze w Polsce!

Posted by edgier25 w dniu 28 lipca 2013


anomalne skażenie promieniotwórcze w Polsce!

Dostałem niepokojącego maila od czytelnika bloga z wykresem skażenia promieniotwórczego w Lublinie (UMCS). Sami możecie sprawdzić wskazanai monitora radioaktywności: http://www.radioaktywnosc.umcs.lublin.pl/?id=1.
Wskazania wszystkich mierzonych izotopów poszły w górę. Niestety, mierniki nie pokazują poziomu izotopów cezu czy skażenia uranem i plutonem. Wzrost wskazań wiąże się na pewno z obfitymi opadami deszczu i śniegu, ale świadczy to też o skażeniu atmosfery nad naszymi głowami. Ważna jest odpowiedź na pytanie czy jest to z Fukushimy, czy też są inne przyczyny. 

 

Niedawno założyciel fundacji Keshefoundation, Mehran Keshe, poinformował w jednym z wywiadów, że w Europie są dwa poważne wycieki z elektrowni atomowych – jednej na Ukrainie, a drugiej w jednym z krajów Europy Wschodniej, i że w związku z tym skażenie powietrza przekracza normy. To by się wydawało potwierdzać wskazaniami UMCS, które wczoraj wskazywały całkowitę liczbę zliczeń jako „anomalną”, a więc groźną dla zdrowia. Nie było jednak na ten temat informacji w mediach. Wskazania są dostępne tutaj:http://www.radioaktywnosc.umcs.lublin.pl/?id=0


Mehran Keshe dodał, że mierniki w całej Europie zostały przekalibrowane – tak, by nie wykazywać zagrożenia. Faktycznie, kilka miesięcy temu, gdy mierniki UMCS wskazały ponad 1000-krotny wzrost skażenia, poddano je „konserwacji”, po której wskazania nie były już tak ekstremalne.Jeśli wskazania są zaniżone, to jak naprawdę wygląda skażenie powietrza, którym oddychamy i wody, którą pijemy? Czy można to zbadać za pomocą dostępnych powszechnie urządzeń?
Jak mi wiadomo, urządzenia do pomiaru skażenia cząstkami alfa z pyłków uranowych i plutonowych są bardzo drogie, a więc niedostępne dla społeczeństwa. Czy nie należy zmusić naciskiem społecznym rządów i odpowiednich instytucji do przeprowadzenia skupulatnych i kompleksowych badań – powietrza, gleby, wody i żywności?
Najbardziej zagrożone są małe dzieci i kobiety w ciąży. Płód jest miliony razy bardziej wrażliwy na skażenia niż człowiek dorosły. Jeśli ciężarna kobieta nie wie, że woda czy żywność są skażone, to może poważnie uszkodzić płód. Kto będzie odpowiadał za udzkodzone genetycznie dzieci z mutacjami i wszelkimi chorobami przez to spowodowanymi?

 

Monitor Polski

 

edgier25

Posted in "Historie Niesamowite Ale Prawdziwe, ANOMALIE POGODOWE NA ŚWIECIE, CIEKAWOSTKI, HISTORIA LUBI SIĘ POWTARZAĆ, PARANORMAL, POLITYKA, SYJONIŚCI -SZEMRANA KLIKA, Uncategorized, WAŻNE | Otagowane: | 1 Comment »